www.pomorska.pl/inowroclaw
Więcej informacji z Inowrocławia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/inowroclaw
Drogą wojewódzką 255 z Pakości dojeżdżamy do Broniewic (gmina Janikowo). Za pałacem skręcamy w prawo, na Mogilno. Następnie wjeżdżamy w pierwszy lewy zjazd i wąską drogą asfaltową, tak zwaną "mogilonką" docieramy do Sahary. Dziś widoczna jest już z daleka, bo góruje nad nią potężny wiatrak.
Wodę wozili z jeziora
Sahara to przysiółek lub - jak kto woli - kolonia Broniewic. Przy drodze stoją bardzo podobne do siebie gospodarstwa. Sprawdziliśmy: na kujawskiej Saharze nie ma pustyni. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo tu zieleni, drzew owocowych, ogródków pełnych kwiatów. Dziś nikt tu na brak wody nie narzeka. Ale nie zawsze tak było.
Kup Gazetę Pomorską przez SMS - kliknij
Tuż przed wojną ziemię wykupili tu rodziny, które przyjechały z okolic Krakowa. Zaczęli się budować dopiero po kapitulacji wojsk niemieckich. Mieszkali w barakach w centralnej części Broniewic. Murarze stawiali budynki na niewielkim wzniesieniu, kilka kilometrów dalej.
- Dziadek opowiadał mi, że murarze narzekali na brak wody. Musieli ją przywozić z Jeziora Pakoskiego. Było to dla nich dość uciążliwe. Mówili więc o tych terenach "czysta Sahara". I tak to określenie przylgnęło do tego miejsca do dziś - opowiada Jan Gnutek.
Ziemia gościnna dla rolników
Widać, że po wojnie ludzi nie opuszczało poczucie humoru. Gospodarstwo z jedyną studnią w okolicy mieszkańcy nazywali oazą. Zajrzeliśmy tam. Gospodarz Wojciech Kurdykowski dopiero od nas się o tym dowiedział.
- Możliwe, że tak dawniej mawiano. Nigdy się tym nie interesowałem - wyznaje nam szczerze. Studnię wybudowano jeszcze w latach 30., za czasów jego dziadków. Jest sprawna do dziś.
Studnie były tu zawsze bardzo głębokie. - Jedna ma nawet 48 metrów - przekonuje Jan Gutek.
Jego sąsiad Józef Kiełbasa sprowadził się na Saharę z Lubelszczyny w latach 70. Okazuje się, że jeszcze wówczas było tu ciężko z wodą.
- Jak tu przyjechałem warunki były fatalne. Zamieszkaliśmy na górce. Był tu dość niski poziom wody gruntowej. Na początku nie było jej w studni. Wodę woziliśmy więc beczkami z jeziora - wspomina. Gdy się tutaj przeprowadził, miał zaledwie 21 lat. Nie żałuje. - Sahara okazała się bardziej gościnna dla rolników niż Lubelszczyzna. Tam była okropna bieda - opowiada.
Dziś jest tu wodociąg, a na Saharę nie dojeżdża się już polną drogą, tylko asfaltową. Tutejsi już do tej nazwy przywykli. Przyjezdni zawsze się uśmiechają, gdy słyszą, że burmistrz wybudował drogę z Broniewic na Saharę.
- Siostrzeniec jechał samochodem przez Polskę. Śmiał się, że najładniejszy odcinek drogi jest teraz właśnie u nas - mówi z uśmiechem pan Józef. Czeka aż ten asfalt dociągną też pod jego dom. Podobno ma to nastąpić jeszcze w tym roku.
Udostępnij