- Potrafię wstać bladym świtem, żeby jako jedna z pierwszych wejść do mojego ukochanego ciucholandu - mówi Dagmara, studentka z Bydgoszczy. Pierwsze sklepy z używaną konfekcją pojawiły się już w latach 60. XX wieku, chociaż w Polsce otwarto je znacznie później.
Ciuchlandy/ciucholandy, lumpeksy, szmateksty czy second-handy na stałe już wrosły w nasz krajobraz. Przez wiele lat były uznawane za sklepy wyłącznie dla ubogich. Ta opinia jednak już się zmieniła, m.in. dzięki gwiazdom z pierwszych stron gazet, które już nie mają oporów, by mówić o tym, że się ubierają w lumpeksach.
Kto pamięta jeszcze kolejki z PRL, może być zdziwiony, widząc je właśnie przed sklepami z używaną odzieżą. Polek takich jak Dagmara jest o wiele więcej. Pierwszy dzień nowej dostawy w szmateksie to prawdziwa „walka o ogień”. - Już nieraz zdarzało mi się przeciskać przez tłum kobiet czy wręcz wyrywać upatrzony ciuch czy torebkę - przyznaje Ewa, pracownica jednej z prywatnych firmy. - Stać mnie na ciuchy z sieciówek, ale proszę zobaczyć, jak one są wykonane. Po jednym praniu mój ulubiony podkoszulek przypominał ścierkę. A w second-handach ciuchy, chociaż używane, są dobrze uszyte i skrojone.
Coraz częściej klientkami ciucholandów nie są wyłącznie Polki, których nie stać na nowe ubrania. „Wiesz, jakimi samochodami tutaj lalunie podjeżdżają?”- to był fragment rozmowy, jaką niedawno usłyszałam w second-handzie.
Ewa Metelska-Świat, prezes Krajowej Izby Gospodarczej Tekstylnych Surowców Wtórnych, mówi, że obecnie na rynku odzieży używanej zapanowała równowaga. - Kiedy kilka lat temu kryzys dotknął Europę, branża też odczuła kryzys. Wiadomo, im człowiek ma mniej pieniędzy w portfelu, tym rzadziej pozbywa się ubrań - dodaje.
Lotto [wyniki losowania, transmisja online]
A to właśnie z tzw. zbiórek organizowanych w zachodniej Europie pochodzą ciuchy, które trafiają do sklepów w Polsce. Kiedyś były to głównie Niemcy, potem Wielka Brytania, Skandynawia, Szwajcaria czy nawet USA. Szacuje się, że obecnie z tzw. branży odzieży używanej utrzymuje się w Polsce nawet 70 tysięcy osób. W 2002 roku groziło jej załamanie, bo rząd wprowadził całkowity zakaz sprowadzania do kraju niesortowanej odzieży i przeznaczania jej do celów handlowych. Przeciwko nowym przepisom zaprotestowała Krajowa Izba Gospodarcza Tekstylnych Surowców Wtórnych. - Dzięki naszym zabiegom dodano przepis, że można sprowadzać odzież zmiksowaną - wyjaśnia Metelska-Świat.
Z żalem dodaje jednak, że branża nie może na razie liczyć na dofinansowanie czy wsparcie z żadnej strony.
- A to przecież nie tylko sklepy, ale również utylizacja czy recykling odzieży, która w innym wypadku trafiłaby na wysypiska śmieci - dodaje Ewa Metelska-Świat.
W Nowym Jorku, Londynie i sklepach internetowych. Gdzie kupują polskie celebrytki?
Agencja TVN