Mistrzostwach świata juniorów w łyżwiarstwie synchronicznym rozegrano w Innsbrucku. Drużyna Ice Fire Junior z Gdańska zajęła 9. miejsce, debiutująca w tej rywalizacji drużyna Le Soleil Junior z Torunia uzyskała notę 117.38 (rekord sezonu) i zajęła 15. miejsce.
- Trzeba przeżyć piętnaście lat ciężkiej pracy na lodzie, zrozumieć zależności w środowisku, żeby docenić ten wynik. Mamy fenomenalną drużynę z Gdańska, ale ona debiutowała kilka lat temu na przedostatnim miejscu z wynikiem o połowę gorszym od naszego. Dlatego wierzymy, że my zajdziemy jeszcze dalej - mówi trenerka Karolina Dąbrowska-Pawlonka.
- Sam awans na mistrzostwa świata był dla nas ogromnym sukcesem. To jest otwarcie drzwi do wielkiego świata, ale chciałyśmy powalczyć o jak najlepszy wynik. Duża publiczność dodała nam jeszcze skrzydeł. Jako kapitan jestem niesamowicie dumna ze swojej drużyny. Wiem najlepiej, ile to było wyrzeczeń, godzin pracy na lodzie, czasami płaczu. To dla nas magiczny czas - dodaje zawodniczka Kornelia Hałas.
Dla łyżwiarek to były trudne mistrzostwa także z powodu reżimu cowidowego. Wszystkie dziewczęta były testowane każdego dnia, czasami nawet dwukrotnie. - Testów było tak dużo, że cały czas bolały nas nosy - śmieje się Hałas.
- Przerażało nas to do samego końca zawodów, za każdym razem był duży stres, ale na szczęście wyniki były negatywne. Bardzo denerwowaliśmy się przed programem krótkim, nigdy nie wiadomo, jaki będzie pułap sędziowania, jak dziewczyny udźwigną tremę. Wszystko wyszło świetnie - mówi Karolina Dąbrowska-Pawlonka.
Toruńska drużyn imponowała rywalkom nie tylko sportową formą. Juniorski skład został zbudowany przed tym sezonem, do torunianek dołączyło także kilka dziewcząt z innych miast, m.in. z Krakowa. - Musiały się przeprowadzić do Torunia, u nas poszły do szkoły, żeby mogły trenować w pełnym wymiarze. To budziło podziw w środowisku, bo rzadko się zdarza, aby na mistrzostwach świata wystartowała drużyna po zaledwie sześciu miesiącach wspólnych treningów, a niektóre z dziewcząt łyżwiarstwa synchronicznego uczyły się od podstaw - podkreśla Karolina Dąbrowska-Pawlonka
W łyżwiarstwie synchronicznym formacje złożone są z szesnastu łyżwiarek oraz dwóch rezerwowych. Drużyny prezentują się w programach krótkim i dowolnym, składająch się z kilkunastu obowiązkowych elementów. We wspólnym układzie tanecznym przeważają różne figury, piruety, podnoszenia i spirale. Sprawą kluczową jest synchronizacja i zgranie w wykonywanych elementach.
- Co dalej? Na razie opadają emocje po Innsbrucku. Wszystko teraz zależy od tego, czy będą zawodniczki, które będą chciały trenować. To bardzo trudne, żeby zebrać dwadzieścia dziewczynek w podobnym wieku, które będą gotowe na bardzo ciężką pracę. To nasze najważniejsze wyzwanie - mówi Karolina Dąbrowska-Pawlonka.
