Spis treści
Błędy w obronie zmorą Legii
W dwumeczu drugiej rundy Ligi Konferencji Europy z Ordabasami podopieczni Kosty Runjiacia stracili cztery bramki i wszystkie na własne życzenie - trzy po stałych fragmentach gry i jeden po indywidualnym błędzie Kacpra Tobiasza. Popełniając proste pomyłki w defensywie nie da się regularnie wygrywać meczów, a co dopiero rywalizować w europejskich pucharach w powodzeniem. W czwartek Legia nie wyciągnęła wniosków z poprzedniej rundy i już w 11. minucie straciła gola z własnej winy. Juergen Elitim popełnił błąd podając piłkę do tyłu pod nogi rywala i chwilę później Austria Wiedeń prowadziła 1:0.
Brak VAR-u "przekręcił" Legię
Przy stanie 0:1 w polu karnym gości padł Paweł Wszołek, ale francuski arbiter Pierre Gaillouste kazał mu tylko wstać z murawy. Jak pokazały powtórki wideo sędzia nie miał racji, a Legii należał się rzut karny, ale niestety na tym etapie eliminacji Ligi Konferencji Europy nie ma VAR-u. Co ciekawe w kolejnej rundzie arbitrzy mogą z niego już skorzystać, a za rok będzie już dostępny na tym etapie rozgrywek. Legia może mówić o prawdziwym pechu w tej sytuacji...
Niemoc napastników
Przegrywając 0:2 Legia potrzebowała bramki kontaktowej jak ryba wody. Podopieczni Kosty Runjaicia mogli to szybko osiągnąć, a nawet doprowadzić do remisu, gdyby nie fatalna skuteczność napastników zespołu. W odstępie dwóch minut Marc Gual i Tomas Pekhart stanęli w sytuacji sam na sam z bramkarzem i nie wykorzystali 100-procentowych okazji. Można więc doszukać się pozytywów, że Legia stwarzała sobie okazje, ale niestety to mydlenie sobie oczu. Honorową bramkę strzelił Albańczyk Ernest Muci.
