Do lekarza zapukała pacjentka, jej wizyta znacznie się przedłużała. Zaniepokojeni pacjenci dobijali się do środka. Okazało się, że drzwi były zamknięte na klucz. Doktor Grzegorz i jego gość nie zamierzali otworzyć gabinetu.
Interwencji podjął się jeden z lekarzy, poprosił o pomoc krewnego. Efekt? Na korytarz ośrodka zdrowia wybiegła kobieta w fartuchu i stetoskopie na szyi. Była pijana. Zdumieni czerszczanie ze zgrozą obserwowali, jak chce ich leczyć. W pijackim amoku udawała lekarkę, potem chwiejnym krokiem weszła do dyżurki pielęgniarek i zaczęła tam swoje rządy. Wszystko to działo się pod nieobecność dyrektora przychodni Anatola Griniewicza.
Przeczytaj też: Półnagie pacjentki przed pijanym lekarzem.
Gdy Griniewicz wrócił z urlopu, dowiedział się od personelu, że doktor R. miał alkoholowy wyskok. - Odbyłem z nim poważną i długą rozmowę - mówi zapytany o sprawę przez "Pomorską". - Nie mogłem go od razu zwolnić, został w pracy, ale pod rygorem ostrej kontroli.
Jak wyglądało sprawdzanie doktora? Dyrektor Griniewicz brał alkotest i przeprowadzał badania dwa razy dziennie. - Nie było to dla mnie przyjemne, ale miałem świadomość, że nie mogę narażać pacjentów na leczenie przez osobę nietrzeźwą - mówi. - W ubiegły wtorek rano okazało się, że doktor R. ma 0,6 promila. Od razu wezwałem świadków, powtórzyłem badanie i natychmiast rozwiązałem z dyrektorem umowę o pracę.
Przeczytaj również: Pijany lekarz w szpitalu w Brodnicy na dyżurze [szczegóły].
Griniewicz zastrzega, że ceni R. jako dobrego lekarza. Wcześniej nie miał do niego żadnych uwag - poza jedną:, że R. nie radzi sobie z uzależnieniem. R. jest lubiany także przez pacjentów. Ma opinię sympatycznego człowieka oraz dobrego diagnosty, który przepisuje odpowiednie i skuteczne leki.
Doktor Grzegorz nie może wyjść na prostą od dawna. Był już na odwyku. Wydawało się jednak, że tym razem będzie się trzymał. Miał czasową umowę do końca roku. - Pracował od dziesięciu miesięcy - przypomina sobie Griniewicz. - Sam się do mnie zgłosił, poprosił o szansę. Stwierdził, że chciałby jeszcze popracować jako lekarz. Wyznał, że ma problem alkoholowy i proponował, by w razie jakikolwiek problemów zerwać z nim umowę.
Przychodnia od dawna ma kłopoty z pozyskaniem lekarzy. Młodzi po medycynie pewnie by i o Czersk zahaczyli, ale stawiają warunek - mieszkanie i dobre uposażenie.
Griniewicz cieszył się, że przychodnia w nowym składzie będzie całkiem dobrze funkcjonować. Teraz, po zwolnieniu R., w ośrodku dyżuruje tylko dwóch lekarzy - przecież są urlopy. Czy R. ma szansę na powrót do przychodni? Dyrektor, który go dzień w dzień kontrolował i w końcu zwolnił, nie zamyka przed nim drzwi. Zdaje sobie sprawę, że alkoholizm to choroba, która nie omija także tego środowiska. - Wszystko zależy teraz od samego doktora - mówi Griniewicz. - Od tego, jakie podejmie decyzje i czy będzie wytrwały. R. musi całkowicie zmienić tryb swojego życia. Jeżeli to zrobi, może odzyskać zaufanie.
Czytaj e-wydanie »