Czytaj więcej!
Czytaj więcej!
Więcej informacji na temat strajku w toruńskim szpitalu zakaźnym otrzymasz w jutrzejszym (19 marca) papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
- Nie mieliśmy innego wyjścia - mówią lekarze z toruńskiego szpitala zakaźnego. Od rana związkowcy nie pracują. Domagają się w ten sposób wyższych pensji.
Dyrekcja proponuje im 10-procentowa podwyżkę, czyli od 300 do 600 złotych. Zdaniem lekarzy to za mało - chcą zarabiać przynajmniej o tysiąc złotych więcej. Po kolejnych niepowodzeniach negocjacyjnych lekarze zdecydowali się na cały dzień odejść od łóżek pacjentów - mówi Dorota Kasztelowicz, szefowa związku lekarzy.
Pacjentami w trakcie strajku opiekuje się dziesięciu innych lekarzy. Chorzy są wyrozumiali dla protestujących, ale, tak jak pani Hania, woleliby, by akcja ich ominęła.
Jutro lekarze będą dalej rozmawiać z dyrekcją o podwyżkach. Jeśli nie osiągną porozumienia, w poniedziałek rozpoczną strajk ciągły. - Nie dopuszczam takiej możliwości, że się nie dogadamy - mówi dyrektorka placówki, Elżbieta Strawińska.