Od pamiętnych mistrzostw świata juniorów przed własną publicznością, zawodnik Zawiszy nie mógł się odnaleźć. Walczył głównie z kontuzjami, a co za tym idzie zaległościami technicznymi i wieloma niepowodzeniami w zawodach, które mogły spowodować psychiczne załamanie. Ale - na szczęście - wygląda na to, że zły okres już poza Wojciechowskim.
Najlepiej mówią o tym osiągnięcia już w pierwszym miesiącu tego roku. Zaczął jeszcze słabo - od 5,20 w Bydgoszczy - ale już tydzień później również w rodzinnym mieście poprawił się aż o 40 cm. Tym samym wyrównał rekord życiowy z sezonu letniego, ustanowiony 17 sierpnia 2010 r. w Międzyzdrojach (dotychczasowa "życiówka" w hali wynosiła 5,40). Taki skok nie był przypadkowy - dwa dni po zawodach w Bydgoszczy Wojciechowski pojechał na mityng do francuskiego Bordeaux i tam również uzyskał 5,60 i to w pierwszej próbie. Potem spalił trzy próby na 5,70. Zajął drugie miejsce za Ukraińcem Maksymem Mazurykiem (5,75).
Dokładnie 5,60 wynosi minimum kwalifikacyjne ustalone przez Polski Związek Lekkiej Atletyki na halowe mistrzostwa Europy seniorów w Paryżu (3-6 marca). To pierwszy i ważny krok. Ale podstawą kwalifikacji do kadry jest występ w halowych mistrzostwach Polski w Spale (19-20 lutego). Wojciechowski musi potwierdzić tam swoją wartość, choć nie da się ukryć, że skoki na 5,60 stawiają go w bardzo dobrej sytuacji. Jeśli nawet nie wygra, a mistrzostwo zdobędzie zawodnik z gorszym wynikiem niż minimum, z pewnością właśnie bydgoszczanin pojedzie do Paryża.
Czytaj e-wydanie »