- W poniedziałek byłem na spacerze w centrum. Na kilku reprodukcjach obrazów Wyczółkowskiego, które zdobią miasto i z pewnością są atrakcją turystyczną zauważyłem nalepki firmy Concierge Limuzyny - relacjonuje pan Michał, który przesłał do naszej redakcji zdjęcia reklamowych nalepek umieszczonych na szklanych płytach chroniących reprodukcje. - Moim zdaniem to po pierwsze dewastacja, a po drugie raczej antyreklama dla tej firmy. Jedyne, co udało się nimi wywołać, to złość. Zrobiłem im zdjęcia, a potem je zerwałem.
Zadzwoniliśmy do firmy, której logo widnieje na nalepkach. - To absolutnie nie jest nasza inicjatywa - tłumaczy pan Mikołaj z Concierge Limuzyny. - Takie nalepki rozdajemy w ramach reklamy, ale to nie my umieściliśmy je na tych reprodukcjach. Być może po prostu ktoś, kto je dostał, to zrobił. W każdym razie dziękujemy za informację i za reakcję.
Problem jednak jest głębszy. Reprodukcje Wyczółkowskiego umieszczone w mieście w ramach projektu „Z Wyczółkowskim po drodze” już kilka razy padały „ofiarą” takiej reklamowej samowolki, a także aktów wandalizmu. Widać to nawet na zdjęciu obok. Na szkle są ślady gryzmołów. - Kilka razy monitowałem już w tej sprawie w ratuszu, bo to on sprawuje pieczę nad tymi reprodukcjami - mówi Maciej Herold, współautor pomysłu umieszczenia obrazów Wyczółkowskiego w przestrzeni miasta. - Ale co i rusz pojawia się coś nowego.
Miasto zapewnia, że wszelkie naklejki czy gryzmoły są z gablot usuwane. - Staramy się to robić na bieżąco - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Rafała Bruskiego. - Dostałam jednak zapewnienie, że teraz jeszcze raz zostaną sprawdzone i oczyszczone wszystkie tablice z obrazami Wyczółkowskiego.
To jednak nie jest jedyny kłopot z reklamową samowolką, z jakim boryka się miasto. Jutro w „Pomorskiej” o tym, jak wygląda sytuacja z nielegalnymi reklamami wielkoformatowymi.