I wszystko wskazuje na to, że nic nie da się zrobić. O niebezpiecznych psach na sesji dyskutowano nie po raz pierwszy. Przypomnijmy, radny Andrzej Jerosławski apelował do właścicieli psów ras niebezpiecznych, żeby swoim pupilom zakładali kagańce, ale to wołanie na puszczy.
- Jako policja mamy związane ręce - tłumaczył na ostatniej sesji zastępca komendanta powiatowego policji Dariusz Stoński. - Uchwała Rady Miejskiej mówi o psach niebezpiecznych, a w powiecie mamy tylko kilka takich ras. Reszta to mieszańce.
A mieszaniec owczarka może być wielki jak owca, ale nie jest w rejestrze psów niebezpiecznych i zgodnie z przepisami nikomu nie zagrażają. - Widziałem, jak po ul. Świeckiej szła pani z dzieckiem i nagle w ich stronę ruszył ogromny pies - mówił radny Ryszard Wojciechowski. - I chociaż właściciel tłumaczył, że pies nie gryzie, to pani wyjaśniła mi, że czułaby się bezpieczniej, gdyby pies miał kaganiec.
I tu rozpętała się dyskusja, bo są psy, którym kagańce pasują i takie, którym nosić ich nie wypada. Lobby właścicieli jamników przekonywało, że nikt nie wymyślił jeszcze kagańca na długie ryjki, a radny Jan Kociński przekonywał, że jeszcze się taki mądry nie znalazł, żeby nałożyć kaganiec na jamnika.
Przez moment zrobiło się zabawnie, ale temat psów niebezpiecznych pozostał, bo chociaż nie było w Tucholi dramatycznego przypadku pogryzienia, to słychać o nich w Polsce i lepiej dmuchać na zimne, niż dopuścić do dramatu. Jeśli chodzi o kagańce dla dużych psów pozostaje jedynie wprowadzenie odpowiedniej uchwały, bo inaczej wielkie i niebezpieczne dalej będą miały zęby na wyciągnięcie ręki.
