- To był bardzo kosztowny trening - mówi Leszek Tillinger, prezes bydgoskiego klubu.
Trudno inaczej nazwać spotkanie, w którym gospodarze czternaście z piętnastu wyścigów wygrywają podwójnie. Zawodnikom Kolejarza tylko raz udało się wywalczyć remis, bo w jednym z biegów taśmę zerwał Michał Łopaczewski. Takiego scenariusza chyba spodziewali się kibice. Tych, którzy zdecydowali się obejrzeć mecz, było (jak na żużlowe normy) naprawdę niewielu. Na trybunach stadionu przy Sportowej zasiadło ich około 1,5 tysiąca.
Aż głowa boli
- Przychód z takiego meczu to około 35 tysięcy złotych. Koszty zdecydowanie je przewyższają - zapewnia Tillinger. - Największe to wypłaty dla zawodników. Do tego ochrona i inne wydatki związane z organizacją. Szacuję, że wyjdzie tego około 180 tysięcy złotych. I te pieniądze trzeba znaleźć w budżecie. Mecz, który był dla naszych żużlowców raczej treningiem, bardzo drogo nas kosztował. Aż głowa boli.
Poza Łopaczewskim, każdy z polonistów zapisał na swoim koncie komplet punktów (razem z bonusami). I tu pojawił się kolejny problem. Przed wyścigami nominowanymi nie było wśród polonistów zawodnika, który przegrałby z rywalem. I każdy chciał pojechać jeszcze raz. Trener Zenon Plech do ostatniego biegu desygnował Andreasa Jonssona i Rafała Okoniewskiego, a w 14. postawił na Krzysztofa Buczkowskiego i Marcina Jędrzejewskiego. W parkingu został m.in. Emil Sajfutdinow. Rosjanin, który dotąd najczęściej ratował z opresji zespół, zastępując słabiej spisujących się kolegów, po meczu nie krył rozczarowania. - Kiedy byłem potrzebny, jechałem nawet sześć razy. W łatwym meczu trener zostawia mnie w parkingu - narzekał. Zwrócił również uwagę, na psującą się atmosferę w zespole.
- Sytuacja była specyficzna, bo każdy spisywał się dobrze. Pojawiła się możliwość zarobienia pieniędzy w łatwiejszym meczu, więc każdy był chętny do jazdy - potwierdza Tillinger. - Trudno się dziwić zdenerwowaniu Emila, który nie zawodził w tym sezonie. Dziwiłem się, że wcześniej nie wyjechał na tor, kiedy Łopaczewski zerwał taśmę. Decyzję co do obsady biegów i zmian podejmuje jednak trener. Będę z nim rozmawiał na ten temat, bo chcę wysłuchać racji obu stron. Z Emilem już się spotkałem i wiele sobie wyjaśniliśmy. Mam nadzieję, że w drużynie nie będzie nieporozumień.
Rozmowy trwają
W tym tygodniu Leszka Tillingera czekają jeszcze rozmowy z Jackiem Gollobem. Wychowanek Polonii, który w tym sezonie nie znalazł pracodawcy, ma wzmocnić bydgoską drużynę. - Jeśli dojdziemy do porozumienia, to w tym tygodniu podpiszemy umowę - potwierdza prezes klubu. - Do 15 czerwca otwarte jest okienko transferowe. Do tego czasu musimy podjąć decyzję.
Starszy z braci ma być alternatywą dla słabo spisujących się obcokrajowców: Simona Steada i Christiana Hefenbrocka. Obaj startowali na zmianę, ale żadnemu nie udało się przekonać do siebie sterników klubu. A Polonię czeka teraz bardzo trudna runda rewanżowa. Bydgoskich zawodników czekają m.in. trudne wyjazdy.
Najbliższy - do Daugavpils. Z Lokomotivem zmierzą się 22 czerwca. W przypadku porażki mogą stracić większość z trzypunktowej przewagi, jaką mają nad Lotosem. A w perspektywie jest jeszcze mecz w Gdańsku, gdzie poloniści pojadą z niewielką, bo sześciopunktową zaliczką.