Skąd ten pomysł? Podrzucili go Brytyjczycy. Temat zmiany czasu pracy szkoły wzbudził wśród młodzieży szkolnej wiele emocji. - Codziennie dojeżdżam do szkoły 30 kilometrów - mówi Michał Tylicki, uczeń IV LO w Toruniu. - Nie wiem, o której wracałbym do domu, jeśli lekcje zaczynałyby się po 10. A kiedy znalazłbym czas na odrabianie zadań domowych, naukę do klasówki? - Nie przeszkadza ci to, że wstajesz codziennie o 5.30? - pytam. Michał twierdzi, że już się przyzwyczaił i dzięki wczesnemu wstawaniu ma dużo czasu po szkole.
Pomysł Brytyjczycy uzasadniają niską aktywnością umysłową człowieka przed godziną 10. Naukowcy cytowani w angielskich raportach przekonują, że zaspane o tak wczesnej porze dzieci nie potrafią się skupić, mają problemy z przyswajaniem wiedzy i szybciej się nużą.
- To po południu moi uczniowie są bardziej zmęczeni - mówi Andrzej Drozdowski, dyrektor Zespołu Szkół nr 10 w Toruniu. - Prowadzę niewiele zajęć, ale mam je rozplanowane w różnych godzinach i na ostatnich lekcjach młodzież jest już senna. Oczywiście na pierwszej lekcji rześkość i aktywność uczniów bywa różna, ale moim zdaniem zależy to nawet od pogody. Nie od wczesnego wstawania. Co do spóźnialskich - jeśli ktoś nie ma wyczucia czasu, spóźni się i na ósmą i na jedenastą.
Znużenie ostatnimi lekcjami potwierdzają sami uczniowie. - W piątek mamy zajęcia do 15 - mówi Wiktoria Kowalska, uczennica IV LO w Toruniu. - Dla nas to dramat, lepiej skończyć na przykład o 13.
Większość dzieci i młodzieży ma bardzo zajęty grafik: w poniedziałek basen, wtorek i czwartek angielski, środa karate. Licealiści z toruńskiej "czwórki" widzą same wady zmian godzin lekcyjnych: - Komunikacja miejska i podmiejska jest dostosowana do szkół - mówi Karol Kudanowski. - Część liceów zaczyna lekcje o 7.45, reszta o ósmej. W przeciwnym razie w autobusach i tramwajach panowałby niewyobrażalny tłok. Kuba Ruszkowski uzupełnia: - Musiałbym poprzesuwać zajęcia w szkole muzycznej. Nie wiem, o której by się kończyły, skoro teraz już trwają nawet do 21.
- Nie wyobrażam sobie zmiany godzin lekcyjnych - mówi Joanna Popiel, mama dwóch gimnazjalistów. - Przewróciłoby to do góry nogami cały nasz plan dnia. Ja też chodziłam na ósmą do szkoły i jakoś to przeżyłam, zresztą wszyscy przez to przechodziliśmy.