Bayern miał prawo potraktować mecz rewanżowy jak urzędową formalność. Tylko jakaś niebywała katastrofa odebrałaby mu prawo gry w ćwierćfinale. Nic takiego się nie wydarzyło. Więcej, monachijski zespół jeszcze bardziej pogrążył Turków.
Mimo zagrożenia pauzą z powodu żółtych kartek, Robert Lewandowski wybiegł w pierwszym składzie. Przed przerwą ciężko było mu się odnaleźć w szesnastce Besiktasu. Raz został złapany na spalonym, raz okazję na gola „zabrał” mu Thomas Mueller.
Bayern napoczął przeciwnika w 18 minucie. Precyzyjne dośrodkowanie od Muellera wykończył Thiago Alcantara (drugi gol w tej edycji), który krótko potem opuścił boisko z powodu kontuzji. Zaraz po zmianie stron Bayern podwyższył na 2:0, a stało się tak po niefortunnej interwencji stopera, Gokhana Gonula, który starał się przeciąć zagranie do Lewandowskiego. Piłka do Polaka rzeczywiście nie dotarła, ale znalazła się w siatce.
Besiktas może i nie był równorzędnym rywalem dla Bayernu w tym meczu, ale honorową bramkę zdobył. Błąd krótkiego rozegrania wykorzystał Vagner Love, który na wślizgu skierował futbolówkę przy prawym słupku.
W 84 minucie wynik meczu 3:1 (i wynik dwumeczu na 8:1) ustalił wprowadzony za Lewandowskiego Sandro Wagner. Niemiec z bliska, do pustej bramki uderzył klatką piersiową.