Inter Mediolan - Viktoria Pilzno 4:0. Nie będzie filmowego scenariusza
Po remisie Barcy z Interem (3:3) przed dwoma tygodniami sytuacja drużyny Roberta Lewandowskiego była piekielnie trudna. Mimo wszystko, znając wszelkie możliwe scenariusze, Duma Katalonii była cały czas w grze o fazę pucharową. Jednak tylko z ułamkiem szans. Zdobyć komplet z Bayernem i Pilznem, w założeniu, że Inter ani jednego meczu nie wygra... Nawet najwięksi optymiści wśród sympatyków Barcy musieli wiedzieć, że byłoby to aż za piękne.
Viktoria Pilzno mimo udanego początku i całkiem szczelnej gry w obronie w końcu musiała skapitulować. Po pół godzinie gry walczący jak lew bramkarz, Jindrich Stanek musiał wyjąć piłkę z siatki. Najpierw pokonał go Henrikh Mkhitaryan, a kilka minut później drugiego gola dołożył Edin Dzeko.
W drugiej połowie Bośniak dołożył jeszcze jedno trafienie. W samej końcówce wynik ustali zmiennik, Romelu Lukaku, który na murawie pojawił się raptem 4 minuty wcześniej.
Powtórka z rozrywki. Czwartki na Camp Nou
Inter po wygranej z Pilznem zepchnął drużynę Xaviego do europejskich rozgrywek drugiej kategorii, jak traktowana jest przez wielkie firmy Liga Europy. Warto dodać, że drugi rok z rzędu kibice będą przychodzić wiosną na Camp Nou w czwartki, czyli wtedy kiedy są grane mecze LE.
Przed rokiem Barca zajęła 3. miejsce w grupie Ligi Mistrzów i trafiła do ścieżki Ligi Europy. Katalończycy w 1/16 wyeliminowali Napoli Piotra Zielińskiego i w 1/8 turecki Galatasaray. Odpadli w ćwierćfinale z przyszłym zdobywcą pucharu, Eintrachtem Frankfurt.
W tym sezonie w Lidze Europy będzie kilka wielkich marek. Poza Barcą z Ligi Mistrzów może "spaść" również Juventus Wojciecha Szczęsnego i Arkadiusza Milika. By jednak to się stało muszą wygrać z PSG w ostatniej kolejce bądź liczyć, że Benfica pokona Maccabi Hajfa.
Poza wspomnianymi w Lidze Europy na wiosnę wystąpią inne duże marki, m.in. Arsenal i Manchester United.
Viktoria nie złożyła broni. Inter zagrał jednak po mistrzowsku
Dziś tematem w hiszpańskiej prasie nie mogło być nic innego jak właśnie FC Barcelona i jej szanse na awans do fazy pucharowej LM. Dziennikarze żyli nadzieją, że piłkarze mistrza Czech zachowają się jak prawdziwi sportowcy i podejdą do meczu z tym samym celem jak zawsze - by wygrać. Biorąc pod uwagę, że Viktoria ma 0 punktów na koncie w tej edycji Ligi Mistrzów, wydawało się to wręcz niemożliwe. Dziennikarze na Półwyspie Iberyjskim przytoczyli jednak wypowiedź środkowego obrońcy Pilzna, Vaclava Jamelki: - Chcemy skomplikować życie Interu. Musimy poprawić błędy, które wykryliśmy w porównaniu z poprzednim meczem przeciwko nim i spróbować zdobyć bramkę.
Jak widać rzeczywistość okazała się inna, a Viktoria mimo szczerych chęci we Włoszech poległa. Do podopiecznych Michala Bileka nie można mieć najmniejszych pretensji, bo jego drużyna mimo sportowych ambicji jest zespołem o dwie półki sportowe niżej od Interu i nie była w stanie zremisować bądź wygrać z drużyną z Italii i tym samym przedłużyć nadzieje Robertowi Lewandowskiemu i spółce.
Według słynnej maksymy: Pretensje piłkarze FC Barcelony mogą mieć tylko do siebie. Barca podejmie więc dziś Bayern Monachium ze świadomością o tym, że kibice na Camp Nou ostatni raz usłyszą słynny hymn tych elitarnych rozgrywek w tym sezonie. Za tydzień, 1 listopada odbędzie się ostatnie w ogóle spotkanie w tych rozgrywkach dla Barcy w obecnej kampanii.
Dla Barcy pożegnanie z Ligą Mistrzów na wiosnę poza wiadomym prestiżem tych elitarnych rozgrywek będzie oznaczało gigantyczne straty finansowe. Przed sezonem bowiem Duma Katalonii zakładała min. 1/4 finału Ligi Mistrzów i wygraną w LaLiga. Już w październiku wiemy, że ten pierwszy cel może zmaterializować się, ale dopiero w przyszłym sezonie.
LIGA MISTRZÓW w GOL24
