Pisząc to mamy na myśli przede wszystkim Holandię i Belgię, bo Walia - przy całym dla niej szacunku - nie wydaje się być obecnie dużo lepszą drużyną, niż Polska (nawet jeśli Garethowi Bale'owi wciąż chce się w niej grać). O sile Holandii przekonaliśmy się za to w poprzedniej edycji Ligi Narodów, a porażki 0:1 i 1:2 trzeba uznać w tych okolicznościach za najniższy wymiar kary.
„Pomarańczowi” zawiedli co prawda na Euro 2020, odpadając już na etapie 1/8 finału. Nadal są jednak, w porównaniu do nas, zespołem z innej półki. Podobnie jak Belgia. Nawet biorąc pod uwagę, że jej gwiazdy są coraz starsze, a niektóre (jak Eden Hazard) więcej czasu niż na boisku spędzały w ostatnich latach u lekarza.
Nie ma co jednak narzekać, choć wspomniany na wstępie Lato twierdzi (w rozmowie z „WP Sportowe Fakty”), że do Ligi Narodów przystąpimy już z innym selekcjonerem, bo Paulo Sousa tak długo nie popracuje.
Akurat on dobrze pamięta za to czasy, gdy nasza reprezentacja potrafiła wygrywać z takimi rywalami. To właśnie Lato był strzelcem jednej z bramek w wygranym przez Polaków 4:1 spotkaniu z Holandią w eliminacjach mistrzostw Europy (w 1975 roku). Komentujący je w telewizji legendarny Jan Ciszewski przyznał na antenie, że nasza reprezentacja zagrała wtedy mecz wszech czasów.
To również Lato był współautorem najefektowniejszego, jak dotąd, zwycięstwa Polski nad Belgią. Odniesionego w dodatku w finałach mistrzostw świata (w 1982 roku). Biało-Czerwoni wygrali 3:0, a on asystował przy dwóch (z trzech) bramek zdobytych przez Zbigniewa Bońka.
Ten ostatni, co ciekawe, nie uważa tamtego spotkania za jakieś bardzo ważne dla jego piłkarskiej kariery. Boniek pominął je w wydanej pod koniec 2020 roku książce „Mecze mojego życia”.
- Prawda jest taka, że ten mecz zmienił w moim życiu tylko tyle, że strzeliłem trzy gole i wszyscy zobaczyli, że jestem dobrym zawodnikiem. Ważniejszy był mecz Polska - Peru na tych samych mistrzostwach, bo bez tamtego zwycięstwa nie byłoby meczu Polska - Belgia, ani medalu, który wtedy zdobyliśmy - tłumaczył później na naszych łamach.
Nasi kibice dobrze wspominają również wygrany w 2007 roku 2:0 (dwie bramki Euzebiusza Smolarka) mecz z Belgią, którym Polacy zapewnili sobie pierwszy w historii awans na mistrzostwa Europy.
A co do Walii, to w XXI wieku dwa razy stawała nam na drodze w walce o mistrzostwa świata i za każdym razem to my byliśmy górą. A mecze w Cardiff i strzelane w nich bramki (że wymienimy tylko Pawła Kryszałowicza i Tomasza Frankowskiego) również mają swoje miejsce w historii.
