Homologacja to dopuszczenie do ruchu na terytorium danego kraju. Pozwolenia nie może doczekać się 12 Linków wyprodukowanych przez Pesę dla zachodniego przewoźnika Oberpfalzbahn. Stoją gotowe na bocznicy w Bydgoszczy, choć na niemieckich torach powinny być - zgodnie z wartą 140 mln zł umową - w połowie grudnia zeszłego roku.
Skompikowana procedura
- Linki nie wyjechały, procedura jest bardzo skomplikowana i jeszcze potrwa - informuje krótko Michał Żurowski, rzecznik Pesy.
Oberpfalzbahn w ogóle milczy.
Tymczasem w branży kolejowej huczy od plotek, że Niemcy mogą nie odebrać składów. Nieoficjalnie mówi się, że są za ciężkie, zawadzają o peron, a usunięcie usterek jest niemożliwe. Niewypełnienie kontraktu grozi jego zerwaniem i wysokimi karami umownymi. Bydgoska firma tego nie komentuje. Jednak Jakub Madrjas nie ma złudzeń: - Zdziwiłbym się, gdyby kary w ogóle nie wchodziły w grę.
Kilka dni temu Koleje Wielkopolskie podpisały umowę na wydzierżawienie czterech Linków. Oficjalnie Pesa tłumaczy, że to są pociągi nie z grupy dwunastu dla Niemców.
Surowe niemieckie prawo pozwala w sytuacji, gdyby kontrakt został zerwany, dalsze niedopuszczanie polskich pojazdów na ten rynek. A, przypomnijmy, że Pesa realizuje tam jeszcze ogromny kontrakt za 5 mld zł - ma wyprodukować 470 Linków dla Deutsche Bahn. Dostawy jeszcze się nie rozpoczęły.
Fachowcy twierdzą, że również inne umowy naszej firmy mogą być zagrożone.
Pociągi Linki utknęły przed niemieckim szlabanem,
a od nich zależy "być albo nie być" na tym rynku
Kontrakt na dostawę 12 spalinowych Linków dla Oberpfalzbahn Pesa podpisała w grudniu 2011 roku. "Po raz pierwszy w historii polskie pociągi będą obsługiwać niemieckie trasy!" - brzmiały wtedy nagłówki gazet.
ziś, gdy już powinny tam jeździć, zachodni przewoźnik nie podaje nawet terminu ich odbioru, dostarczenia do Niemiec i dopuszczenia do eksploatacji.
- Drażliwa sprawa, a nie jest w niemieckim zwyczaju, by takie dyskusje odbywały się za pośrednictwem mediów, dlatego przewoźnik niechętnie odpowiada na pytania dziennikarzy - uważa Jakub Madrjas z portalu rynek-kolejowy.pl.
Dodaje, że Niemcom łatwiej wyeliminować z rynku obcą firmę niż pozwala na to polskie prawo. Gros kontraktów jest realizowanych z unijnych pieniędzy, a w tej sprawie nasi zachodni sąsiedzi mają najwięcej do powiedzenia. Są rozdającymi, a nie, jak m.in. Polska - wyciągającymi ręce po europejskie wsparcie. Dlatego, gdyby kontrakt z Pesą został zerwany, mogą zablokować jej dalsze "być albo nie być" na niemieckim rynku.
Bydgoska spółka tłumaczy się skomplikowaną procedurą. Jeszcze żaden polski producent pociągów nie dostał w Niemczech homologacji, czyli dopuszczenia tam do ruchu. Otrzymał ją jednak np. poznański Solaris, ale na tramwaje.
Na polskim podwórku Pesie też nie jest łatwo. Podjęła się realizacji różnorodnych kontraktów, a np. nowosądecki Newag postawił na jedną linię produkcyjną - pociągów Impulsów.
Cud z Dartami
- Zdarzyłby się cud, gdyby bydgoska firma zdążyła do października tego roku wyprodukować i przetestować 20 pociągów Dartów dla Intercity - uważa Madrjas. - Na razie powstał szkielet: przód i dwa człony pierwszego składu.
- Na pewno zdążymy - twierdzi jednak Michał Żurowski, rzecznik Pesy.
Ale to zupełnie nowa linia produkcyjna, podobnie jak jeszcze m.in. wagony piętrowe dla Kolei Mazowieckich, które muszą być gotowe (22 sztuki) do sierpnia br. Pesa wygrała też przetarg na wykonanie 10 lokomotyw spalinowych dla Intercity, a jak dotąd - zbudowała tylko elektryczną Gamę. Mają być dostarczone pod koniec tego roku. Ponadto nadal nie przeszły testów nowe tramwaje Jazz dla Warszawy.
Są zaś gotowe Elfy dla kujawsko-pomorskiego projektu BiT City. - To nie są nowe pociągi, Pesa ma już przećwiczoną ich produkcję - podsumowuje Madrjas.
Tymczasem nasza firma walczy o kolejne rynki, 13 lutego we Florencji zaprezentowała nowy szynobus Swing dla Kolei Włoskich.
