www.pomorska.pl/lipno
Więcej aktualnych informacji z Lipna znajdziesz również na stronie www.pomorska.pl/lipno
Czytelnik (imię i nazwisko znane redakcji) wezwał karetkę pogotowia, bo - jak twierdzi - poczuł się bardzo źle. - Od trzydziestu siedmiu lat choruję na cukrzycę, leczę się też u psychiatry, gdyż cierpię na zaburzenia depresyjno-lękowe - opowiada. - Mimo, że zjadłem czekoladę, mój stan nie poprawiał się. Wzrok zaczął dygotać, pojawiły się skądś wymioty i biegunka. Miałem wrażenie ,że umieram.
Pogotowie przyjechało i zajęło się pacjentem. - Został zbadany, opomiarowany - mówi lekarz Maciej Mrozowski. - Stan pacjenta był dobry, parametry prawidłowe. Zdaniem doktora, wezwanie karetki nie było uzasadnione. Ale nie o to poszło, lecz o słowa, jakich używał pacjent.
Pacjent mówi: - Byłem w takim stanie, że powiedziałem: - Do cholery, róbcie coś, bo umieram. Czytelnik twierdzi, że w hipoglikemii, na którą cierpi, takie nieprzewidywalne reakcje są możliwe. - Ja nie wiedziałem co się ze mną dzieje - tłumaczy. - Pamiętam jednak, że prosiłem o odszukanie lekarstw, ale mi ich nikt nie podał. Lekarz powiedział, że "my nie jesteśmy od tego".
Lekarz przyznaje, że pacjent domagał się odnalezienia lekarstw, ale jak mówi, "w domu był bałagan", a poza tym pacjent zachowywał się niegrzecznie, więc nie szukano mu medykamentów. Według doktora, wzywający pomocy używał znacznie mocniejszych słów niż "cholera". - Nie będę ich powtarzał, ale były to słowa powszechnie używane za wulgarne i obraźliwe - mówi Maciej Mrozowski. - Pacjent groził też, że zrobi z nami porządek. W końcu powiedział: - Wypierdalajcie.
Doktor uznał, że na zniewagi, które usłyszał, musi zareagować, " bo granica została przekroczona". I wezwał policję.
- Czy w takiej sytuacji nie mógł pan pacjentowi podać środków uspakajających? - pytam. Maciej Mrozowski odpowiada: - Pacjent nie był pobudzony.
Anna Kozłowska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Lipnie: -- Otrzymaliśmy zgłoszenie, że pogotowie zostało wezwane bezpodstawnie i że pacjent się awanturuje.
Policjanci przyjechali, ale karetka pogotowia już odjechała. - Lipnowianin był zdziwiony, mówił, że źle się czuje - relacjonuje Anna Kozłowska. - Nasi ludzie zapytali, czy mogą jakoś pomóc, czy potrzebuje, żeby z nim zostali.
Do pacjenta wkrótce przyjechała żona. Lipnowianin po dojściu do siebie napisał skargę na lekarza pogotowia. Domaga się wyciągnięcia konsekwencji prawnych i dyscyplinarnych wobec doktora.
Maciej Mrozowski: - Spodziewałem się skargi. Po przyjeździe od pacjenta powiadomiłem dyrektora do spraw medycznych o zachowaniu pacjenta.