Do pobicia miało dojść w tzw. policyjnym areszcie KMP w Łomży. 53-latek został tam doprowadzony po interwencji w jego domu we wsi w pow. łomżyńskim. Policję wezwała córka mężczyzny.
- Przyjechała w gości z zięciem i wnukami. Alkohol, pogoda emocje... Doszło do kłótni - przyznaje pan Krzysztof (nazwisko do wiadomości redakcji).
Przyjechał patrol. Policjanci zakuli go w kajdanki i wsadzili do radiowozu. Jak napisze potem w protokole jeden z mundurowych, obywatel pod wpływem alkoholu miał być agresywny wobec interweniujących funkcjonariuszy, nie wykonywał poleceń, wyzywał ich, odpychał, próbował się oddalić. 53-latek zaprzecza.
Mundurowi zabrali go na komendę przy ul. Wojska Polskiego "na dołek". Było to 9 czerwca, około godziny 3 w nocy. W Pomieszczeniu dla Osób Zatrzymanych (PdOZ) miał zostać "celem wytrzeźwienia". Badanie alkomatem wykazało, że 53-latek ma 0,58 promila.
Posterunkowy sporządzał protokół zatrzymania, a policjant dyżurnym w PdOZ - sierżant sztabowy - protokół z badania. Dał panu Krzysztofowi dokument do podpisania. Ten odmówił.
- Mam wadę wzroku. Nie miałem przy sobie okularów. Nie chciałem podpisywać czegoś, czego nie przeczytałem. Tym bardziej, że słyszałem wcześniejszą rozmowę policjantów, że nie ważne jaką godzinę zatrzymania wpiszą - tłumaczy swoje obawy 53-latek. - Skomentowałem to, zacząłem się śmiać. Powiedziałem, że znam procedury. Jestem byłym policjantem. Wtedy jakby diabeł wstąpił w policjanta. Uderzył mnie pięścią w twarz. Potem drugi raz. Chwyciłem się za twarz, poczułem w ustach krew.
Pan Krzysztof twierdzi, że sierżant kolanem uderzył go w żebra, bił pięścią w klatkę piersiową. Na dowód podnosi koszulkę i pokazuje siniaka w okolicy serca.
Potem miał być wepchnięty do łazienki i bity dalej.
- Drugi policjant tylko się przyglądał - dodaje nasz rozmówca - Po pewnym czasie, ten co mnie bił, postawił mnie nad zlewem i obmywał z krwi jak jakiegoś świniaka. W końcu trzeba się było pozbyć śladów. W celi jest monitoring.
Resztę nocy pan Krzysztof spędził na dołku. Został wypuszczony około godziny 11. Na dyżurce siedział już inny mundurowy.
53-latek udał się na Plac Pocztowy. Około 200 metrów od komendy znajduje się postój taksówek.
- Pan miał problem z poruszaniem się. Nie chciał zapiąć pasów. stękał, mówił, że jest obolały i że został pobity na komendzie - wspomina taksówkarz, pan Edward (woli zachować anonimowość).
Kierowca zabrał go do domu, skąd pan Krzysztof wziął dokumenty, pieniądze i okulary, a następnie na pogotowie. Okazało się, że 53-latek ma złamaną żuchwę z jednostronnym przemieszczeniem. 14 czerwca w USK w Białymstoku przeszedł operację.
Żony nie było przy domowej awanturze. Była za granicą. Do Polski przyleciała dwa dni później.
- Mąż wyglądał jak po wypadku. Był opuchnięty, posiniaczony... przerażony - opowiada wciąż poruszona kobieta.
- Zostałem odarty z godności byłego policjanta. 20 lat pracowałem jako kryminalny i nawet na służbie nie doznałem takiej przemocy - mówi pochodzący z woj. lubelskiego mężczyzna, od 13 lat na emeryturze.
Złożył skargę do komendanta. Sprawę przekazano również prokuraturze.
- Potwierdzam, że wpłynęło do nas takie zawiadomienie. Ze względu na wczesny etap postępowania sprawdzającego, nic więcej nie mogę powiedzieć. Obecnie weryfikujemy okoliczności wskazane w zawiadomieniu - mówi Karolina Szulkowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Łomży.
Postępowanie prowadzone jest w kierunku przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza policji. W ubiegłą środę poprosiliśmy Komendę Miejską Policji w Łomży o odniesienie się do sprawy. Odpowiedzi wciąż nie otrzymaliśmy.
