Kilka dni temu w "Pomorskiej" pisaliśmy o remontach w Zespole Szkół w Lubiewie. Sporą część prac w czasie wakacji wykonywał maż dyrektorki. Wójt Michał Skałecki tłumaczył, że o sprawie nie wiedział, bo firma Andrzeja Kowalskiego była jedynie podwykonawcą.
Tymczasem Kowalski nie mógł wziąć tego zlecenia, bo w wakacje nie prowadził jeszcze działalności. Firmę usługowo-remontową zarejestrował dopiero 15 października. Taki sam rodzaj usług ma jednak firma Jolanty Kowalskiej, dyrektorki szkoły. Firma została zarejestrowana w maju 2006 r. i istnieje do dziś. - Rozmawiałam już z panem wójtem i jestem w trakcie likwidacji - mówi Kowalska.
Zrobiliśmy to taniej
Wakacyjne modernizacje w szkole dyrektorka zlecała więc samej sobie. - Nie zdawałam sobie sprawy, że może to budzić kontrowersje - mówi Kowalska. - Jestem dyrektorką od dwóch lat. Nie pomyślałam, że może to kolidować z moim stanowiskiem.
W szkole m.in. połączono dwa pomieszczenia, wyburzając ścianę działową, położono na nowo podłogę i wykładzinę, zamontowano umywalkę. W sali dla pierwszoklasistów wymieniono okna, posadzkę i wykładzinę, zamurowano drzwi do sąsiedniej sali. Kilka pomieszczeń zostało odmalowanych. Wymianą okien zajęła się firma z Tucholi. Resztą prac - Rafian z Bysławia, który za usługi wziął 5 tys. zł. Ponad 4 tys. trafiło do podwykonawcy, czyli przedsiębiorstwa Jolanty Kowalskiej.
- Tylko dzięki temu udało się zrobić aż tyle za takie pieniądze. Pracowaliśmy nawet w soboty. Poprzednio za samo zbudowanie ściany jedna z firm wzięła 7 tys. zł - tłumaczy dyrektorka. - Wyliczyliśmy razem z mężem, że wszystkie wykonane prace zgodnie z obecnym cennikiem w budowlance powinny kosztować 9,6 tys. zł.
Robi też za darmo
- Poza tym mąż zrobił w szkole o wiele więcej, tyle że za darmo - dodaje dyrektorka.
Kowalski m.in. zamontował na boisku 14 ławek, w tej chwili zajmuje się kładzeniem elewacji z płytek. - Wszystko to robi w wolnym czasie, nawet moi synowie pomagali przy wykopywaniu dołków do ławek - mówi Kowalska. - Mam zresztą i innych znajomych, którzy wyświadczają przysługi. Czy to jest jakieś kumoterstwo?
Dyrektorka wylicza: mąż m.in. za darmo przewoził materiały budowlane i woził pracowników do filii szkoły w Suchej, inna zaprzyjaźniona firma również nie raz świadczyła szkole usługi transportowe, mieszkanka Suchej przekazała nieodpłatnie drzewka do ozdobienia boiska, pomagają też mężowie innych pracowników szkoły. - Od lat tyle się nie działo w szkole, co teraz - broni się dyrektorka.
Mam nauczkę
Wójt tłumaczy, że dopiero teraz wszystko sprawdził. - Rzeczywiście, firma była zarejestrowana na panią Jolę... Ale prace wykonywał pan Andrzej. Myślałem, że jego firma jest jego firmą - próbuje wyjaśniać Skałecki. - Podtrzymuję moje zdanie, że to nie w porządku. Szczegółowo się tym zająłem.
Czy zamierza wyciągać jakieś konsekwencje wobec pracowników, którzy nie zapobiegli kontrowersyjnej sytuacji? - Dziś nie odpowiem na to pytanie. Muszę głębiej zbadać sprawę - ucina.
A jakie plany ma szefowa szkoły? - Po tym całym zamieszaniu mąż powiedział, że już niczego dla mnie nie zrobi - mówi Jolanta Kowalska. - Zresztą będę zatrudniać firmy zewnętrzne. Chciałam zaoszczędzić, a teraz mam nauczkę.