Początek sezonu jest mocno nieudany dla bydgoskiego zespołu, który tylko przegrywa. W Częstochowie zawodnicy Łuczniczki doznali czwartej porażki w czwartym meczu. Jednak pojawiła się iskierka nadziei. Po raz pierwszy zespół wywalczył punkt.
- Jesteśmy źli na siebie, bo powinniśmy wygrać i to w trzech setach - mówi trener Piotr Makowski. - Potem nawet tie break powinien być nasz. Niestety, zabrakło skuteczności w jednej czy dwóch akcjach w końcówce pierwszego seta, a w tie breaku konsekwencji i większego zdecydowania. Jest ciężko, a nawet bardzo, ale nie zamierzamy się poddawać. Mocno pracujemy i liczymy, że w końcu zaskoczmy, a zwycięstwa przyjdą - dodaje szkoleniowiec.
W środę przed meczem z zespołem chce się spotkać Piotr Sieńko. Prezes klubu chce dodać otuchy zawodnikom i poinformować ich o swoim zaufaniu.
- Będę też chciał ich pobudzić do lepszej gry, bo na razie jest ona słaba - mówi szef Łuczniczki. - Na razie nie myślę o zmianach, ale różne tematy się w głowie pojawiają. Z jednej strony, po wpływem emocji, od razu bym wszystko zmieniał, ale po chwili do głosu dochodzi ta rozsądniejsza część mnie i szuka innego wyjścia z tej trudnej sytuacji - dodaje prezes Sieńko.
Trzeba się wykazać dużą cierpliwością i wyrozumiałością w stosunku do bydgoskiej drużyny. Jest ona całkiem nowa i zbudowana z zawodników, którzy dopiero uczą się gry jako podstawowi gracze siatkarskiej elity, a ci którzy są bardziej doświadczeni nigdy nie byli liderami swoich poprzednich zespołów. Terminarz też nie sprzyja bydgoszczanom, którzy z pierwszych sześciu meczów, aż cztery rozegrają na wyjazdach.