https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łyk dziesiątej muzy

Dariusz Nawrocki
Kazimierz Baszczyński wydzierżawił stare,  pochodzące z lat 70. radzieckie maszyny  służące do wyświetlania filmów w niemal  każdych warunkach.
Kazimierz Baszczyński wydzierżawił stare, pochodzące z lat 70. radzieckie maszyny służące do wyświetlania filmów w niemal każdych warunkach. Dariusz Nawrocki
Na nieco twardych ławkach przez 100 minut w wielkim skupieniu siedziało około 50 osób, w większości dzieci. Bohatera kreskówki, Nemo, znały dotąd z zapowiedzi telewizyjnych i opowieści kolegów, którzy film już obejrzeli w Multikinie. W niedzielę Łabiszyński Dom Kultury odwiedziło kino.

     Kiedyś, gdy czasy dla kina były lepsze, Kazimierz Baszczyński, emerytowany nauczyciel, harcerz, ograniczał się do wyświetlania filmów w prowadzonym przez siebie stacjonarnym kinie w Szubinie. Z czasem zauważył, że bogatsza część widzów woli wyjeżdżać do Bydgoszczy, a biedniejszą część, zwłaszcza wiejską, nie stać na dojeżdżanie do Szubina. Wydzierżawił więc stare, pochodzące z lat 70. radzieckie maszyny służące do wyświetlania filmów w niemal każdych warunkach. Wystarczy kawałek białej ściany, kilka rzędów krzeseł i, co najważniejsze, dobrze wyciemniona sala.
     Frontem do klienta
     
Zaczął jeździć po szkołach w gminie Szubin. Docierał również do Kcyni. Teraz pierwszy raz pojawił się w Łabiszynie. Myśli o "ekspansji" na Barcin i Piechcin. Zdarza się, że zorganizowane grupy przedszkolaków przyjeżdżają do jego szubińskiego kina. Może przyjechać również do nich. To jedyna szansa na przetrwanie małego kina, które nie czeka na klienta, ale przyjeżdża do niego.
     - Nastawiłem się głównie na dzieci i młodzież z małych środowisk, biednych. Wiem, że te dzieci nie mogą wyjechać do Multikina, z którym nigdy nie chciałem i nie chcę rywalizować. To są dwa światy - mówi Kazimierz Baszczyński. Z Multikinem, jak twierdzi, nie chce rywalizować. Wypełnia jedynie lukę. Dociera do dzieci, które do Multikina by nie dotarły. Na jego seansach nie pojawiają się dzieci biznesmenów. - Je w samochód zabierają rodzice i wyjeżdżają do Bydgoszczy.
     "Turkotanie"...
     
Największym mankamentem takich seansów jest odgłos dosyć głośno pracujących za plecami widzów maszyn. Początkowo hałas mocno przeszkadza. Z czasem "turkotanie" pozostaje w cieniu wydarzeń przewijających się na ścianie, widz się przyzwyczaja.
     Kazimierz Baszczyński stara się jak najszybciej docierać do aktualnych hitów kinowych. Najprawdopodobniej za miesiąc albo półtora, na łabiszyńskiej ścianie wyświetlony zostanie "Mój brat niedźwiedź".
     W historycznym niedzielnym seansie uczestniczyło około 50 osób. Dzień później "Gdzie jest Nemo?" obejrzało kilka grup ze szkół.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska