https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Bartoszek, trener Zawiszy Bydgoszcz, po meczu w Suwałkach

DARK
- Bardzo chciał dalej grać i masażyści robili w przerwie wszystko, by był w pełni sprawny, ale niestety mięsień bolał go za bardzo - mówi szkoleniowiec Zawiszy.
- Bardzo chciał dalej grać i masażyści robili w przerwie wszystko, by był w pełni sprawny, ale niestety mięsień bolał go za bardzo - mówi szkoleniowiec Zawiszy. Dariusz Bloch
Po dwóch porażkach z rzędu Zawisza odniósł zwycięstwo. Na wyjeździe pokonał Wigry 1:0 po golu rezerwowego Jakuba Smektały.

Nawotczyński był jednym z pięciu nowych graczy, którzy pojawili się w wyjściowym składzie w porównaniu do ostatniego meczu z Chrobrym. Zastąpił na środku obrony kontuzjowanego Tomasza Wełnickiego. Do bramki wrócił Łukasz Sapela, który po wyleczeniu biodra zagrał zamiast Damiana Węglarza. Do środka pola wrócił po kartkowej pauzie Kamil Drygas. Nie zagrał kontuzjowany Mica. Na skrzydle z powodu kartek nie mógł wystąpić Jakub Łukowski, którego zastąpił Sebastian Kamiński. Niespodziewanie w ataku zagrał Arkadiusz Gajewski zamiast Szymona Lewickiego. To było duże zaskoczenie dla zawodników Wigier.

- Zagrał bardzo dobrze - chwalił młodego napastnika trener Maciej Bartoszek. - Często był podwajany, ale nie unikał walki. Mocno pomagał zespołowi, utrzymywał się przy piłce. Przez ponad godzinę mocno wiązał rywali. Potem z równie dobrym skutkiem grał Szymon, który go zmienił. Zresztą wszyscy zmiennicy, tak jak i cały zespół, zasłużyli na wielkie słowa uznania - dodał szkoleniowiec.

Do przerwy zespołem lepszym był Zawisza, ale swojej przewagi nie potrafił udokumentować golem. Gospodarze byli skupieni na bronieniu dostępu do swojej bramki i kontratakach. Na drugą połowę nie mógł wyjść kontuzjowany Nawotczyński.

- Bardzo chciał dalej grać i masażyści robili w przerwie wszystko, by był w pełni sprawny, ale niestety mięsień bolał go za bardzo - mówi szkoleniowiec Zawiszy. - W tej sytuacji zdecydowaliśmy się na przesunięcie Krzyśka Nykiela na środek, a na jego miejsce cofnęliśmy Kamińskiego. Smektała, który wszedł za Nawotczyńskiego, zagrał na prawym skrzydle. Po przerwie gra się wyrównała. Był cios za cios. Po strzale Smektały piłka trafiła w poprzeczkę. Nas też od straty bramki uratowała poprzeczka. Sapela wygrał pojedynek sam na sam z jednym z rywali. W końcu udało się nam strzelić gola. Po walce w środku pola piłka trafiła do Sylwka Patejuka, który zagrał do Smektały, a ten z bliska zdobył bramkę. Ostatnie minuty były trudne, bo rywale mocno nas zaatakowali, ale chłopcy spisali się bardzo dobrze. Nie odstawiali ani głów, ani nóg i obronili prowadzenie. Za to należą się im duże słowa uznania - zakończył szkoleniowiec.

Wczoraj i dziś zespół normalnie trenuje, bo już jutro o godz. 18 pierwszy mecz ćwierćfinałowy Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

o
obserwator

Będzie awans! Czuję to, Panie Radku!

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska