- Z tych trzech meczów ostatnio rozgrywanych z Niemcami ten był najlepszy w naszym wykonaniu - twierdzi Murawski. - W Warszawie wygraliśmy 2:0, lecz mieliśmy w tamtym spotkaniu wiele szczęścia. Niemcy stworzyli wtedy wiele sytuacji. Z kolei we Frankfurcie zagraliśmy lepiej, ale nie przełożyło się to na wynik, bo przegraliśmy 1:3. W Paryżu graliśmy bardzo dobrze, szczególnie w defensywie, stworzyliśmy sobie co najmniej trzy groźne sytuacje. Szkoda okazji Arka Milika, a Robertowi Lewandowskiemu niewiele zabrakło, by minąć Jerome’a Boatenga i znaleźć się sam na sam z Manuelem Neuerem - uważa „Muraś”.
- Źle zaczęliśmy mecz - dodaje były reprezentant Polski. - Niemcy nas zdominowali, a wynikało to z tego, że podeszli do nas bardzo wysoko i agresywnie nas zaatakowali. Plan by taki, żeby po przejęciu piłki wyjść z kontratakiem. To się nie udawało, ponieważ nie potrafiliśmy się dłużej utrzymać przy piłce i wyjść spod pressingu. Niemcy mają natomiast dużą swobodę w rozegraniu piłki i to prezentowali - oceniał Murawski.
- Dlaczego Arek nie wykorzystał tych dwóch znakomitych okazji? Przy pierwszej sytuacji Boateng zrobił ruch i myślę, że tym trochę zmylił Milika. A po drugie pewnie też bliskość Neuera wpłynęła na to, że Arek nie do końca dobrze złożył się do „główki”. Przy drugiej okazji chyba piłka mu w ostatniej chwili podskoczyła - uważa były trener Zawiszy.
- Niemieccy komentatorzy uważają, że remis jest sprawiedliwym wynikiem - informuje Murawski. - Tutaj wszyscy doceniają polski zespół i postępy, które zrobił pod okiem Adama Nawałki. Chwalono polską drużynę, przede wszystkim za grę w defensywie, którą wspierali boczni pomocnicy. Podkreślano, że biało-czerwoni nie pozwolili Niemcom stworzyć sobie kilku okazji i o to dziennikarze niemieccy mieli małe pretensje do swoich zawodników. Mówiono, że ten wynik bardzo przybliża Niemców do kolejnej fazy Euro. Także my musimy być z tego wyniku zadowoleni, bo po raz pierwszy od 30 lat jesteśmy bardzo bliscy wyjścia z grupy. Wcześniej w czterech turniejach to się nam nie udało - podsumował Murawski.
Foto Olimpik