Kiedy oglądałem "Rytm serca" Claudia Cineliego trudno mi było się oprzeć wrażeniu, że włoski mistrz teatru lakowego wraca do tych dziecięcych zabaw, tworząc teatralną magię z własnych dłoni i doprawdy drobnych rekwizytów. A efekt całości jest imponujący. Bo obok scenek, w których razem z dwójką swych scenicznych partnerów tworzy postaci właśnie "z niczego", Cinelli pokazuje też praktycznie wszystkie - w tym te najbardziej skomplikowane - techniki teatralnej animacji. Są proste marionetki, są postaci tworzone z dłoni i ramion, pojawiają się kolorowe kukły i maski. Wszystkie kręcą w rytmie... światowych przebojów - dawnych i dzisiejszych, arii operowych i miłosnych pieśni, wyśpiewywanych - z charakterystyczną, "kukiełkową" zmianą głosu przez pojawiające się postaci.
"Rytm serca" to połączenie pełnych komizmu scenek z momentami nasyconymi poezją i melancholią. Nad wszystkim unosi się duch miłości. Miłości nie zawsze szczęśliwej, ale zawsze wywołującej uśmiech - chociaż czasem smutny. I chociaż przez cały spektakl ze sceny nie pada ani jedno słowo, każdy doskonale rozumiał to, co czują i przeżywają bohaterowie Cinellego. Chyba też dlatego, że Cinelli potrafił ukazać to, co czasem tak bardzo trudno jest ubrać w słowa.
Cinelli zaczął swą sceniczną karierę w 1972 roku. Chociaż z wykształcenia jest architektem, to całym życiem stał się dla niego lalkowy teatr. Od samego początku był artystą eklektycznym, szukającym nowych dróg w animowanym teatrze. Wyreżyserował i wyprodukował ponad pięćdziesiąt sztuk i przedstawień. Torunianom przedstawił się już przed trzema laty, kiedy to pokazał "Traviatę" - również bardzo "proste" przedstawienie, w którym zagrał praktycznie tylko dziesięcioma palcami i niewielką ilością rekwizytów. Wtedy Jury toruńskich Spotkań przyznało mu nagrodę za mistrzostwo animacji. Czy teraz będzie podobnie? Gdyby werdykt jury zależał od reakcji publiczności, to Cinelli na pewno wyjechałby znów z Torunia z nagrodą - aplauz był tak duży, iż artyści musieli kilkukrotnie bisować.
Magia "z niczego"
Szymon Kiżuk

Claudio Cinelli pokazał, że jest prawdziwym mistrzem animacji
Każdy z nas w dzieciństwie chociaż raz bawił się w teatr. Z wynajdywanych w szafach i zakamarkach szmatek i patyków tworzone były bajkowe postaci, a zwyczajny kąt pokoju zmieniał się w teatralną scenę.