Co oznacza, że w mniejszych miastach nie będzie szans na tworzenie ośrodków egzaminowania kierowców. W Chojnicach takie zabiegi trwają od dobrych kilku lat, apelują o to instruktorzy, zaangażowało się starostwo, a poseł PiS Piotr Stanke oficjalnie wystąpił w tej sprawie w Sejmie.
Liczy się jakość
Po obradach zwołanej w trybie nadzwyczajnym sejmowej komisji infrastruktury wiadomo, że propozycja zmian, które miałyby uwzględnić aspiracje i ambicje miast chcących tworzyć ośrodki szkolenia kierowców, nie trafiły na dobry grunt. Platforma opowiedziała się za odrzuceniem tego wniosku.
Argumentacja jest taka, że marszałkowie będą podlegali presji politycznej, żeby ośrodki tworzyć w małych miejscowościach, a to może pogorszyć jakość edukowania kierowców. Oponenci uważają też, że argument, iż zmiana będzie korzystna dla obywateli, bo nie będą gnać 100 km, by poćwiczyć na rondzie w wielkim mieście, jest tylko częściowo zasadny - bo kosztować będzie tworzenie nowych ośrodków.
Co zrobią posłowie
- One mają być samofinansujące się - replikuje poseł Piotr Stanke. - I nie sądzę, by marszałkowie chcieli tworzyć coś nierentownego. Powiedziałem zresztą na komisji, że dziwię się, iż koledzy z Platformy tak nisko oceniają kompetencje i pracę marszałków, którzy w większości są przecież z tego ugrupowania.
Co dalej? Wniosek zostanie przedstawiony przez posła-sprawozdawcę w Sejmie z negatywną rekomendacją komisji, czyli żeby go odrzucić.
Są marne szanse, żeby coś się zmieniło, więc raczej projekt legnie w gruzach. Chyba że Platforma weźmie go na warsztat, zmodyfikuje i wprowadzi pod obrady w nowej wersji.
- Jak to jest, że w czterdziestotysięcznych Chojnicach można zostać magistrem, a nie można - kierowcą - śmieje się Stanke.
Dobre pytanie. I trudno o sensowną odpowiedź. Szkoda, że to, co wydaje się racjonalne i logiczne, napotyka na taki opór. A może jest w tym jakieś drugie dno?