W Lublinie w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym o życie walczy mała Lena. Dziewczynka urodziła się z poważną wadą rozwojową. O jej zły stan zdrowia rodzice obwiniają jednak lekarzy, którzy wypisali ciężarną ze szpitala, mimo że jej dziecko zaraz po urodzeniu miała przejść poważną operację.
- Mówili, że wszystko będzie dobrze, pod warunkiem, że dziecko zostanie zoperowane tuż po porodzie - powiedział Dziennikowi Wschodniemu Leszek Makaruk. - Stan maleństwa jest ciężki. Lekarze twierdzą, że pomóc może tylko cud. Po cichu dodają, że szanse, że nasze dzieciątko przeżyje zmalały z 90 procent właściwie do zera.
Szef szpitala przekonuje, że o błędzie lekarzy nie może być mowy. - To że matka musiała dojechać do szpitala nie miało żadnego wpływu na stan dziecka. Noworodek nie ucierpiał też w trakcie transportu karetką do DSK - wyjaśnia Dziennikowi Wschodniemu Jan Oleszczuk, kierownik kliniki położnictwa i perinatologii SPSK 4.
Ojca dziecka to nie przekonuje. Zapowiada, że skieruje sprawę do sądu.
Przeczytaj:
Nasze dziecko umiera. Z winy lekarzy