Małgorzatę Żarecką – Ziółkowską zawsze interesowało wiele rzeczy naraz. Najpierw zaowocowało to problemem z wyborem kierunku studiów. - Zdecydowałam się na studia interdyscyplinarne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu – opowiada Małgorzata Żarecka – Ziółkowska. - Jestem nauczycielem geografii i biologii. Na pierwszym roku stwierdziłam jednak, że nie dam sobie rady i zaczęłam studiować jeszcze zaocznie stosunki międzynarodowe. To miało być takie wyjście awaryjne. Tata nie chciał się zgodzić, ale postawiłam na swoim. I w ten sposób ukończyłam dwa kierunki. Gdy znalazłam pracę w sekretariacie Miejskiego Centrum Kulturalnego w Lipnie, postanowiłam zostać instruktorem pedagogiki cyrku. Zrobiłam jeszcze studia podyplomowe z zakresu zarządzania łańcuchami logistycznymi. To wiedza, która przydaje mi się podczas organizowania imprez okolicznościowych.
Jako instruktor pracuje z dziećmi, prowadząc grupy cyrkowe. Nie korzysta z gotowych scenariuszy i każdy spektakl cyrkowy przygotowuje na bazie możliwości uczestników zajęć. Nie stawia zbyt wygórowanych wyzwań, by próby dawały radość. Wiąże się to ze stresem, bo zawsze trudno przewidzieć efekt końcowy prób. Może dać znać o sobie trema lub sprzęt odmówi posłuszeństwa. Same dzieci też często wymyślają układy, które prezentują na występach. Mają świadomość, że każde z nich jest elementem całości. Uczą się odpowiedzialności za siebie i innych, a także rywalizacji w pozytywnym tego słowa znaczeniu. - Staram się, żeby zrozumiały, że trzeba doceniać starania innych i patrzeć na nich pozytywnie – kontynuuje nasza bohaterka. - Złośliwa krytyka nie prowadzi do niczego dobrego. Zauważam, że bardzo się zmieniają, stają się dojrzalsze. Widzę, że dobrze czują się ze sobą, a przecież są w różnym wieku i nie chodzą do tej samej szkoły.
Nasza bohaterka w swojej pracy musi sprostać różnorodnym wymaganiom. Jej efekty również są ulotne, bo wymyśla rzeczy, które trwają tylko przez chwilę, a potem wszystko zaczyna od początku.
- Sztuczki cyrkowe zawsze mnie intrygowały, a że lubię nowe wyzwania, spróbowałam swych sił – zdradza pani Gosia. – Uważam, że dla młodych ludzi jest to fajny, a przede wszystkim pożyteczny sposób na spędzanie wolnego czasu. Przy okazji uczą się cierpliwości i wytrwałości w dążeniu do celu. Zajęcia cyrkowe nie są bowiem dla osób, które się szybko zniechęcają. Osiągnięcie pewnego poziomu wymaga solidnej pracy. Największą nagrodą są brawa publiczności, czego warto doświadczyć. Grupa cyrkowa jest dla każdego, bo do wyboru mamy wiele rekwizytów, iluzje i akrobacje. Możemy również włączyć taniec, teatr i pantomimę. Warunkiem jest wytrwałość.
Podczas zajęć dzieci uczą się nie tylko kuglarskich sztuczek. Zdobywają bowiem trudną umiejętność radzenia sobie w różnych sytuacjach. Kiedy człowiek wyjdzie na scenę, przedstawienie musi trwać niezależnie od okoliczności. Widz nie może się nawet zorientować, że coś poszło nie tak. Obojętnie co się wydarzy, trzeba grać i się uśmiechać.
- Poważnym problemem naszych czasów jest to, że dziecko w wirtualnym świecie może być kim zechce – stwierdza nasza bohaterka. – Wybiera sobie bohatera, z którym się utożsamia i bez wysiłku może odnosić sukcesy i zwyciężać. W realnym świecie tak się nie dzieje. Sztuczka wyjdzie wiele razy podczas prób, a w czasie występu się nie uda. Trzeba poznać też smak porażki i nie zrażać się niepowodzeniami. To jest powód, że dzieci nie chodzą tak licznie na zajęcia dodatkowe, jak to miało miejsce kilka lat temu.
Pani Gosia marzy o przygotowaniu kabaretu cyrkowego, takiej klaunady z prawdziwego zdarzenia, ale z osobami dorosłymi. Miałby to być spektakl, który przyniósłby dochód na zakup rekwizytów. Iluzja cyrkowa bez nich nie istnieje, a nie jest to sprzęt tani.
Nigdy nie bała się nowych wyzwań. Jest autorką scenariusza tegorocznego przedstawienia noworocznego z udziałem lipnowskich VIP-ów. Jako pierwsza zerwała z jasełkową konwencją, przygotowując przezabawną satyrę na rzeczywistość, w której żyjemy.
Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?
