https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Maluchem na komendę

Lech Kamiński

     Rozmowa z JERZYM WIECZORKIEM, pierwszym "solidarnościowym" prezydentem Torunia, internowanym w stanie wojennym
     - Jak wyglądał 13 grudnia 1981 roku Jerzego Wieczorka?
     
- Kilka minut po północy zapukało do drzwi mojego mieszkania dwóch panów. Jak otworzyłem to pokazali mi kwit, że jestem internowany. Byli na tyle łaskawi, że powiedzieli mi abym się ciepło ubrał. Byłem już w piżamie, słuchałem właśnie relacji "Wolnej Europy" z gdańskim obrad "Solidarności". Gdy wyszedłem na klatkę schodową ze zdumieniem spostrzegłem, że na półpiętrach, wyżej i niżej stoją kolejne cztery osoby. Zeszliśmy na dół i dwoma cywilnymi, małymi fiatami, zabrakło im już samochodów służbowych, pojechaliśmy na komisariat milicji. Tam zabrali mi zegarek i sznurowadła oraz skuli ze starszym panem, Lewicki się nazywał. Miał już ponad 70 lat. Nie był chyba żadnym opozycjonistą, ale ponieważ kiedyś próbował uciec z kraju na Zachód, zatrzymali go razem z nami.
     - Domyślał się Pan wtedy co się stało?
     
- Jeszcze nie. Absolutnie nie myślałem, że nie będę widział dłużej rodziny. Sądziłem, że to jedno z tych zatrzymań na 48 godzin. Dopiero jak przewieźli nas na lotnisko i z radia usłyszeliśmy przemówienie generała o wprowadzeniu stanu wojennego, zrozumieliśmy, że tym razem to co innego. Czekaliśmy tam dość długo, zaczęliśmy zastanawiać się coraz teraz będzie i co z nami zrobią. Wielu kolegów było w znacznie gorszej sytuacji, bo pozabierali ich z domów tak jak stali, w piżamach. Bardzo marzli, bo mróz był siarczysty. W końcu załadowali nas do samochodów i powieźli do Potulic.
     - Dziś, 22 lata później, przedstawiciele naszego rządu negocjują w Brukseli zasady jakimi powinna kierować się zjednoczona Europa. Nie spodziewał się chyba Pan takiego obrotu sprawy?
     
- Oczywiście, że nie. Zresztą myśmy, co teraz rzadko się podkreśla, nie mówili, że chcemy zmiany ustroju. To zresztą było niemożliwe. Mówiło się o "socjalizmie z ludzką twarzą", interesował nas model jugosłowiański, akcjonariat pracowniczy. Jednak nawet po wprowadzeniu stanu wojennego i represjach sądziłem, że powrót do sytuacji sprzed powstania "Solidarności" jest niemożliwy. Może to była z mojej strony naiwność i wrodzony optymizm, ale sądziłem, że jak ludzie posmakowali choć trochę wolności to już tak łatwo nie dadzą się stłamsić. Oczywiście, gdyby byli w stanie rzucić więcej towarów do sklepów i dać ludziom pieniądze system by tak szybko nie zbankrutował.
     - Jak dziś z perspektywy tych 22 lat ocenia Pan to co się stało w Polsce? Warto było?
     
- Na pewno. Choć oczekiwania miałem większe. Nie sądziłem, że jako Polacy tak się między sobą różnimy. Po doświadczeniach pierwszej "Solidarności" uważałem, że jest większa jedność. Czuję jednak satysfakcję choćby z tego, że wchodzimy do Europy. Nikt już za mnie nie decyduje czy mogę wyjechać, albo chociaż zatelefonować za granicę. Dość często zapominamy, że jeszcze ćwierć wieku temu było to niemożliwe.
     Rozmawiał WALDEMAR PANKOWSKI
     Fot. LECH KAMIŃSKI
     

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska