Przypomnijmy: od marca możliwe jest nadawanie dzieciom imion obcego pochodzenia. Jedyne warunki: imię nie może być zdrobniałe, uwłaczające, ośmieszające. Musi też być takie, żeby od razu określało, czy to chłopiec, czy dziewczynka.
Decyzja o tym, czy zaproponowane przez rodziców imię spełnia wymagania przewidziane przez przepisy, należy do kierownika USC. To nic nie kosztuje. Nie trzeba urzędnikowi specjalnie tłumaczyć, dlaczego maluch ma mieć oryginalne imię. I rodzice z tej możliwości coraz częściej korzystają.
Gniewosz, Gniewko, Makary, Bazyli i Barnaba urodzili się w Bydgoszczy już wtedy, gdy zaczęły obowiązywać zmiany. I zostali zarejestrowani w tutejszym USC.
Nie tylko oni noszą rzadko spotykane imiona. - Jest też mały Roch, Teo, Salvador, Lennard, Pakumi i Karim - wymienia Iwona Gassowska, kierownik USC w Bydgoszczy.
Wśród dziewczynek pojawiła się natomiast Janka. I nie chodzi tutaj o zdrobnienie od Janiny. Rodzice nadali córce czeskie imię. W Bydgoszczy przyszła na świat również Cynthia, Laila, Alexa, Safira, Nadzieja, Gloria. Jest także Gia, Celia, Wiwiana oraz Liana.
W Toruniu też są malcy o oryginalnych imionach. - Choćby Roma, Dalia, Zuchna, Gaja i Alice - mówi Iwona Krzywdzińska z USC. Chłopcy z Torunia to m.in. Artem i Wojan. W Chojnicach na razie rodzice nie nazwali oryginalnie brzdąca. - Mamy za to np. Liliannę, Lidię, Antoniego i Jana - informuje Bożena Stopa, kierownik chojnickiego USC.
Z drugiej strony, najpopularniejsze imiona nadawane dzieciom to już nie Julia i Jakub, którzy prym wiedli przez dobre cztery lata. Zmieniła się moda. - U nas najczęściej rejestrowane są teraz Zofie - dodaje Gassowska. - Od marca zarejestrowaliśmy 91 dziewczynek o tym imieniu.
Wśród chłopców najczęściej powtarza się Filip. W mieście przyszło na świat 77 malców. W Toruniu pierwsze miejsca zajmują obecnie Zuzanna i Franciszek. Prawie tak samo popularne w naszym regionie są Lenki, Maje, Szymony.
Niektórzy rodzice nie lubią pospolitych imion. Chcą nadać noworodkowi tak bardzo niepospolite, że sprawa znajduje finał w sądzie.
Pewna para chciała synowi nadać imię Dąb. Urzędnik z USC nie zgodził się. Rodzice byli uparci. Urzędnik - tak samo. Sprawa trafiła do sądu. Ten stwierdził, że racja stoi po stronie matki i ojca smyka. Zanim wydał decyzję, zrobiło się głośno w całej Polsce. Teraz Dąb ma kilka lat. I nie mieszka w naszym województwie.