Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam teraz oczy na gotowanie szeroko otwarte

Renata Kudeł
Modelka, wicemiss świata mężatek... przy garach
Modelka, wicemiss świata mężatek... przy garach Wojciech Alabrudziński
Rozmowa z Moniką Goździalską z Falborka, uczestniczką programu "Masterchef".

- Co ugotowała pani dziś na obiad?
- O, patrzy pani na moje czerwone ręce? Przygotowałam czerwony barszczyk z ekologicznych buraków, z kładzionymi kluseczkami. A na drugie danie były zawijane krokieciki faszerowane szynką parmeńską i pieczarkami, z sosem ze świeżych grzybów. Udało mi się ich kilka zebrać wczoraj, na Mazurach.

- I to jest taki zwykły obiad, w tygodniu, dla rodziny?
- Mój mąż jest bardzo wybredny, jeśli chodzi o jedzenie. Staram się też dogodzić dzieciom. W ogóle kuchnia w naszej rodzinie jest na pierwszym miejscu. Uwielbiam budzić się rano i myśleć, co dziś przygotuję do jedzenia. Lubię, gdy bliskim smakuje to, co podałam. No i gotuję koniecznie śpiewająco, to znaczy sama nie śpiewam, ale robi to na przykład Krzysztof Krawczyk. Ostatnio wciąż wracam do jego piosenki "Byle było tak...". Muza w kuchni musi być! Tego nauczył mnie tata.

- Miłość do gotowania wyniosła pani z domu?
- Skąd! Mama i babcia, które mnie wychowywały po śmierci taty uważały, że dziecko w kuchni narażone jest na niebezpieczeństwa, więc mnie do gotowania czy pieczenia nie dopuszczały. Ale ja i tak dopięłam swego i upiekłam moje pierwsze w życiu ciasto. Wybuchowe. Na dodatek perfumowane.

- To znaczy?!
- Miałam wtedy czternaście lat i lubiłam używać (... a może nawet trochę nadużywać) kosmetyków mojej mamy. Więc chowała je przede mną w miejscu najdziwniejszym na świecie - w dolnej szufladzie piekarnika, gdzie zwykle suszy się bułki. Kiedy piekarnik się mocno nagrzał, już pod koniec pieczenia ciasta, wybuchł schowany w szufladzie dezodorant. Ciasto miało zapach "Dove", ale było smaczne.

- Modelka, uczestniczka dwóch edycji "Big Brothera", wicemiss świata mężatek, a teraz uczestniczka programu "Masterchef" w TVN. Ma pani parcie na szkło?
- Nie mam nic przeciwko temu, jeśli łączy się z tym ciekawość życia i chęć robienia tego, co sprawia mi satysfakcję. Teraz najbardziej sprawdza się to właśnie w przypadku "Masterchefa", choć do programu trafiłam z przypadku. Chciałam dostać się do szkoły gotowania Magdy Gessler, którą uwielbiam. Okazało się, że restauratorka nie ma czasu, kursu nie będzie, ale jej managerka przekazała mi wiadomość o castingu do programu kulinarnego.

- Rozumiem, że decyzja zapadła szybko. Co pani przygotowała?
- Carpacio, krem ze świeżych pomidorów i creme brulle. Żeby zdążyć na rano, bo precasting we Wrocławiu zaczynał się o ósmej, wyjechałam z Falborka o trzeciej nad ranem. Noc nieprzespana, bo przygotowywałam moją propozycję. Kiedy zobaczyłam sześćset osób czekających na wejście do budynku, zwątpiłam. Musiałam zrobić wrażenie na jury. Bardzo długo przepytywali mnie, co i jak robiłam, przygotowując dania. Chyba nie bardzo wierzyli, że to moje własne dzieło.

- A kiedy zadzwoniono, że zakwalifikowała się pani to...
- Starałam się zachować rozwagę, ale wszystko we mnie się cieszyło. Moja szwagierka, która mi sekunduje, siedziała naprzeciwko mnie, nie kryła radości. Daria wspiera mnie na tyle, że cierpliwie czekała w Warszawie, już podczas programu, w którym rozdawano fartuchy - przepustki do kolejnego etapu - prawie dwanaście godzin.

- A pani w tym czasie?
- Umierałam z nadmiaru emocji. Z każdej grupy, liczącej około czterdziestu osób, tylko dziesięć kwalifikowało się dalej. Patrzyłam na wszystkich dookoła i myślałam: "Co ja tu robię?". Zamęczałam Darię moimi obawami. Co chwila powtarzałam, że nic z tego nie będzie. Te emocje wzięły się chyba stąd, że czułam bliskość mojego kulinarnego i kobiecego ideału - Magdy Gessler.

- To dlatego rozpłakała się pani stojąc przed nią?
- Byłam przerażona! Niektórzy się temu dziwią, niektórzy krytykują. Ale nie udawałam, nie grałam. Tak czułam. To były prawdziwe emocje, których nikt mi nie odbierze.

- Anna Starak zachwyciła się pani ziemniakiem z sosem jogurtowo-ziołowym, Magda Gessler polędwiczkami w boczku i sałatką. Skąd pomysł na takie dania?
- Wykorzystałam rady mojej teściowej oraz szwagierki. Ten fartuch dostałyśmy więc tak naprawdę we trójkę!

- Nie może nam pani zdradzić, co będzie się działo dalej w programie, ale coś mi się zdaje, że ten najgorszy moment ma już pani za sobą...
- Oj tak! To było krojenie, przez kilka godzin, cebuli. Dziś mam czerwone od buraków dłonie, ale i piękne paznokcie, które zrobiła mi pani Gosia z Włocławka. Trzeba było zobaczyć, jak wyglądały po tym krojeniu cebuli! Wszystkie palce miałam obandażowane. To była mocna próba. Ale zapewniam, że nie płakałam.

- Co zmienia w pani ten program?
- Otwiera mi oczy na kuchnię. Gotując zawsze lubiłam improwizować, ale teraz ta improwizacja jest bardziej uporządkowana. Uczę się wielu rzeczy, poznaję nowe smaki, zapachy. Zawsze zwracałam uwagę na jakość i wygląd dania, teraz szczególnie. Zwykłe mielone, które lubię przyrządzać, wyglądają na talerzu inaczej niż do tej pory. Są teraz malutkie. Do tego artystycznie poukładane warzywa i... satysfakcja coraz większa!

- Kulinarne marzenie?
- Czasem chciałabym, żeby ktoś przyrządził dla mnie kanapkę. Ale musiałaby to być super kanapka!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska