https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mam trzy mamy i trzech ojców

Adam Willma adam [email protected]
Czasami w rodzinie rodziców jest dużo więcej niż w klasycznym układzie
Czasami w rodzinie rodziców jest dużo więcej niż w klasycznym układzie www.sxc.hu
Rodzina to nie zawsze prosty układ "rodzice i dzieci". Czasami rodziców robi się dużo więcej.

Dom pod Bydgoszczą. Niby wiosna, a wokół śnieżna polana i szczypiący mróz. Ale wewnątrz ciepło - miłe, pachnące drewnem od kominka.

Moja pierwsza mama

- Zawsze chciałem wybudować dom. Dla kogoś, kto wychował się na wsi, blok to nie jest miejsce do życia - Robert ledwo wrócił ze sklepu, przekłada wielkie opakowanie pieluch i siatki z zakupami. Pogodny, ale skryty, używający słów w odpowiednio dobranych proporcjach.

Przeczytaj także:Marek i Renata w święta powiedzą sobie: tak!

- Szkoda, że nie ma mojej żony, Karolina opowiedziałaby ci tę historię znacznie barwniej. Mam wrażenie, że ona bardziej to przeżywa. Ja już wszystko poukładałem - niania z najmłodszym dzieckiem dyskretnie czmycha na piętro.

Tamten dom dzieciństwa jest pod Nakłem. Miał tylko dwa pokoje. W jednym mieszkali dziadkowie, w drugim tata z mamą i córką. To znaczy mój drugi tata i druga mama. Już się zgubiłeś?

- Nadążam.

- Pierwsza mama (siostra drugiej - przyp. aut.) wcześnie wyjechała do Bydgoszczy. Szkoła, później praca, związek z chłopakiem, przypadkowa ciąża.

Robert marszczy czoło.

- Ta ciąża to ja. Głową rodziny był dziadek. To on podjął decyzję, że małżeństwa nie będzie. Że mam się urodzić, a później się zobaczy. Trafiłem pod opiekę dziadków, mama wyjechała do pracy w Bydgoszczy. Ale po roku dziadek zmarł na płuca i moja sprawa znowu stanęła na forum rodzinnym.

Mój drugi tata

- Tamten dom zawdzięczam przede wszystkim mojemu drugiemu tacie, czyli wujkowi. To on jasno postawił sprawę, że chłopiec musi mieć normalną rodzinę. Dla mnie nigdy nie był wujkiem, zawsze - tatą. Tak jak ciocia - od kiedy pamiętam była mamą.

- Drugą mamą.

- Nie. Drugą była zawsze moja rodzona mama z Bydgoszczy. Widywałem się z nią regularnie, raz w miesiącu na weekend. Była mamą odświętną. Przywoziła słodycze i prezenty.

- Tak było, aż skończyłem sześć lat. Żyłem beztrosko, otoczony kolegami ze wsi. Przybrani rodzice i siostra nigdy, ani razu, nie dali poznać, że nie jestem ich prawdziwym dzieckiem. A ja nigdy nie wnikałem, dlaczego mam dwie mamy. Czułem się nawet wyróżniony z tego powodu. Nikt nie poruszał tematu. Ani rodzina, ani dzieci na wsi, chociaż wszyscy ludzie przecież wiedzieli, przecież nie wziąłem się z kapusty. Nawet nazwisko miałem inne niż rodzice.

- Aż do tamtego dnia, kiedy bawiliśmy się z kuzynem w piasku. Zdenerwował się na mnie z jakieś powodu i wygarnął ni z gruszki ni z pietruszki: "Ty jesteś niechciany. Nie masz taty".

"Jak to nie mam taty? Przecież tutaj mieszka, ma na imię Jerzy".

- Zapytałem po powrocie. Tata powiedział, że nie jest tatą.

- Co jeszcze można powiedzieć sześciolatkowi? Że, gdy dorośnie, dowie się więcej. Do dziś nie wróciliśmy do tej rozmowy. I nie wrócimy, bo drugi tata zmarł kilka lat temu.

Mój trzeci tata

- Gdy byłem w trzeciej klasie, moja rodzona mama napisała list, że ma już mieszkanie w Bydgoszczy i ułożone życie, więc czas, żebym zamieszkał razem z nią. Pamiętam, jak się zaparłem i prosiłem tatę, żeby mnie nie wydawał.

"Zrobimy synku tak, żeby było dobrze" - odpowiedział i do ósmej klasy mogłem jeszcze zostać na wsi.
- Pewnie w mieście miałbym więcej luzu. Na wsi pracował tylko tata, więc trzeba było pomagać w gospodarstwie i dorobić parę groszy u sąsiadów. Przewracaliśmy siano u sąsiada, nadziewaliśmy liście tytoniu. Ale tam czułem się szczęśliwy.

- Gdy skończyłem podstawówkę, nie było już wyjścia, musiałem wyjechać do bydgoskiej mamy. Poznawaliśmy się na no-wo, bo okazało się, że weekendy to o wiele za mało, żeby się rozumieć.
Mama mieszkała już wówczas z nowym mężczyzną, który stał się moim ojczymem.

Tylko formalnie, bo zupełnie nic nas nie łączyło. Zwłaszcza gdy on nagminnie wracał do do-mu pijany. W domu na wsi nigdy takich scen nie widziałem.

Mijaliśmy się w życiu. Ojczym powiedział, że mogę mu mówić po imieniu, ale jakoś nie potrafiłem, więc pozostał wujkiem. Przynajmniej wtedy, gdy przychodził trzeźwy.

Nie mogłem wybaczyć mamie, że mogła związać się z kimś takim.

Babcia od strony ojczyma jasno dawała mi do zrozumienia, że jestem dla niej obcym ciałem.
Ale znowu znalazł się człowiek, dla którego nie byłem krewnym, a jednak czułem jego bezwarunkową miłość - mój bydgoski przyszywany dziadek.

Kończymy pierwszy dzbanek kawy parzonej po włosku. Robert idzie zaparzyć kolejny.

Mój pierwszy tata

- W bydgoskim mieszkaniu czułem się jak w internacie, czekałem aż skończy się tydzień, żeby spakować rzeczy i jechać na weekend do swojego prawdziwego domu po Nakłem.

Mama nigdy nie podjęła rozmowy o tym, co się stało. Nie nalegałem, może to było dla niej zbyt trudne.
- Dziadek podjął słuszną decyzję?

- Nie wiem jak to wyglądało z perspektywy mojej rodzonej mamy, ale gdyby nie decyzja dziadka nie miałbym pewnie tak wspaniałych zastępczych rodziców, nie poznałbym mojej żony (w przedszkolu!) i nie miałbym takich dzieci. Mieszkałbym w Bydgoszczy, byłbym innym człowiekiem. Zatem dziękuję dziadkowi za tę decyzję. W sumie skończyło się dobrze.

- Ale ta historia jeszcze się nie kończy?

- W pewnym sensie tu się zaczyna (śmiech).

- Co z rodzonym ojcem?

- Zniknął. Ponoć mnie szukał, ale chyba niezbyt wytrwale, bo przecież przesyłał matce alimenty, więc znał adres.

Zresztą kiedyś się spotkaliśmy. W tramwaju. Jechałem z mamą, jeszcze będąc chłopcem, na wakacjach w Bydgoszczy. Nie miałem pojęcia, że to on. Mama powiedziała mi dopiero, gdy wysiedliśmy.
Wówczas miałem pretensje do mamy. I do niego. Ale on miał już pewnie poukładane życie, a takie spotkania wszystko burzą. Z czasem przestało mi zresztą na tym zależeć.

W Bydgoszczy, wyrwany ze swojego środowiska, miałem problemy ze szkołą, sporo wagarowałem, aż mnie wyrzucili. Mama wzięła mnie na rozmowę, powiedziała, że to moje życie i mój wybór, że sam mam o siebie zadbać.

Zabolało. Zwłaszcza z jej ust, bo przybrana mama nigdy by tak nie powiedziała. Ale efekt był taki, że w kolejnej szkole byłem już najlepszym uczniem.

Moja rodzina

- Później wszystko potoczyło się normalnie. Żona (z mojej wsi, a jakże!), dzieci... Tak jak sobie wymarzyłem.

Zanim wybudowaliśmy dom, kilka razy zmienialiśmy mieszkania. To ostatnie znaleźliśmy przez przypadek, niewiele brakowało, a mieszkalibyśmy w innym miejscu.

Arek milknie, za oknem pokrzykują gawrony.

- Tamtego dnia Karolina wyszła na spacer z dzieckiem. Umówiliśmy się, że na 19.00 przygotuję kolację. Ja jestem punktualny, więc po kwadransie za-cząłem się niepokoić. Po kolejnym zacząłem wyglądać przez okno. Zobaczyłem, że rozmawia ze stróżem. Spóźniła się godzinę, byłem wściekły, bo wszystko wystygło.

Przyszła do domu blada jak ściana, oczy wytrzeszczone.

"Wiesz kogo spotkałam?"

"Wiem. Jak długo można tak gadać ze stróżem?".

"A wiesz, jak ten stróż się nazywa?".

Zamilkłem.

"Tak jak ty..."

Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale czułem jak narasta we mnie gniew.

"Ojciec pyta, czy nie zszedłbyś porozmawiać".

Moja trzecia mama

- Powiedziałem, że jak czekał tyle lat, to poczeka, aż zjemy kolację.
Nie wiem, czy rzeczywiście bym zszedł, gdyby nie Franek, nasz syn. Chciał koniecznie poznać nowego dziadka.

Miałem do tej stróżówki może ze sto metrów i kłębowisko myśli w głowie. Właściwie nie widziałem, co powiedzieć. Na szczęście on zaczął. Ta pierwsza rozmowa zupełnie się nie kleiła. To znaczy nam z ojcem się nie kleiła, bo Franek natychmiast zaakceptował nowego dziadka.

Sam nie wiem, czy spotkalibyśmy się raz jeszcze, ale tu - jak już kilka razy w moim życiu, zainteresowanie wykazała osoba zupełnie obca - żona mojego ojca. To ona nalegała, żeby ojciec szukał ze mną kontaktów, a kiedy się spotkaliśmy, jej najbardziej zależało na jego utrzymaniu.

Zaprosili mnie na obiad. Okazało się, że mam trzech braci, siostrę. Po godzinie czułem się tak, jakbym od stu lat był członkiem tej rodziny. Rodzeństwo mnie wyściskało. Dziwne uczucie, bo nawet fizycznie jesteśmy do siebie podobni.

Później był wspólny sylwester, który przypominał wielkie wesele - cała rodzina chciała mnie poznać. Po godzinie miałem głowę wielką jak dynia - nie mogłem się połapać, kto jest kim w rodzinie. Jeszcze tego samego roku dzieci zażyczyły sobie, żeby wakacje spędzić u nowych dziadków.

Z ojcem nigdy nie rozmawialiśmy na temat starych spraw. Widziałem, że boi się do tego wracać, starał się nigdy nie spotykać ze mną sam. Kiedy zdarzyła się okazja, powiedziałem wprost, że jeśli ten temat mu nie leży, zamknijmy go na zawsze. Gruba kreska i zaczynamy od nowa. Starych relacji nie da się zbudować na nowo w parę lat. Ale o dziwo w domu ojca czuję się jak u siebie. Tyle że wcale nie za sprawą ojca.

To jego żona okazała się wspaniałą kobietą. Od razu zapowiedziała, że będzie mnie traktować jak własne dziecko. Dziś mam z nią lepszy kontakt niż z ojcem. Jest mamą z prawdziwego zdarzenia. Trzecią. Nie miałem problemu mówić do niej "mamo".

Dzieci mają większy problem. Na dzień babci nasza Ania musi prosić panią zawsze o trzy zaproszenia.
Jedna rzecz mnie w tym wszystkim ciekawi. Jestem z wykształcenia elektrykiem, tak samo jak mój rodzony ojciec i tak samo jak bracia. A przecież nigdy wcześniej nawet z nimi nie rozmawiałem.
Jabłko nie pada daleko od jabłoni.

Już nie zapytam

Gawron za oknem odleciał. Robert dorzuca polano do kominka. .

- Życie jest zawiłe, pełne niespodzianek. Jeśli się nie pogubiłeś w tej historii, to może pamiętasz o rodzicach mojego bydgoskiego ojczyma? O dziadku, który mnie kochał jak własnego wnuka i babci, która dawała mi do zrozumienia, że jestem obcy?

No więc mój ojczym prawie nie utrzymuje kontaktu z babcią, chociaż mieszka sto metrów dalej. Ma jej za złe jakieś sprawy z dzieciństwa. Ale babcia jest bardzo starsza panią i wymaga opieki. I teraz opiekuję się nią ja, ten niechciany wnuczek.

Jak było z rozstaniem rodziców, już pewnie nigdy się nie dowiem. I nie będę pytał. Mam z nimi wszystkimi zbyt dobre relacje, żeby je teraz psuć wspomnieniem, które pozostanie w pamięci.
Jeśli jest jakiś problem, to tylko taki, że mój prawdziwy ojciec i prawdziwa mama nie chcą się spotykać, nawet na chrzcinach wnuka.

Trudno, niech to zostanie między nimi. Przestałem nalegać. Każdy jest odpowiedzialny za swój scenariusz w życiu.

PS. Personalia w tekście zostały zmienion

Czytaj e-wydanie »

Wybrane dla Ciebie

Zwrot podatku dla emerytów. Tyle trafi na ich konto za Trzynastkę i Czternastkę

Zwrot podatku dla emerytów. Tyle trafi na ich konto za Trzynastkę i Czternastkę

Naćpany 22-latek wjechał w grupę dzieci pod Bydgoszczą i uciekł z miejsca zdarzenia

Naćpany 22-latek wjechał w grupę dzieci pod Bydgoszczą i uciekł z miejsca zdarzenia

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska