Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy jeden z ostatnich dokumentów sygnowanych przez Leona Barciszewskiego

Hanka Sowińska hanna.sowiń[email protected]
To były ostatnie dni pokoju. W Bydgoszczy prawie 10 tysięcy ludzi kopało rowy przeciwlotnicze, gazety przypominały, jak się zachować na wypadek ataku lotniczo-gazowego, a ratusz wysyłał do stolicy specjalny samochód po wchłaniacze do masek gazowych.
Legitymacja wystawiona na nazwisko szofera bydgoskiej Straży Pożarnej Kazimierza Jezuita
Legitymacja wystawiona na nazwisko szofera bydgoskiej Straży Pożarnej Kazimierza Jezuita Repr. ze zbiorów dr. Andrzeja Boguckiego

Legitymacja wystawiona na nazwisko szofera bydgoskiej Straży Pożarnej Kazimierza Jezuita
(fot. Repr. ze zbiorów dr. Andrzeja Boguckiego)

Był poniedziałek, 28 sierpnia 1939 r. W ratuszu, podobnie jak w innych urzędach, trwały przygotowania na wypadek ewakuacji. Tego dnia na biurko prezydenta miasta Leona Braciszewskiego trafił dokument, który miał pomóc Kazimierzowi Jezuitowi, szoferowi z bydgoskiej Straży Pożarnej w podróży do Warszawy i z powrotem. W stolicy miał odebrać transport wchłaniaczy do masek gazowych, przeznaczonych właśnie dla Bydgoszczy. Legitymacja została wystawiona po to, aby zaświadczała o specjalnej misji p. Kazimierza. Znalazła się w niej również prośba o udzielenie pomocy "samochodowi, jego kierowcy i konwojentom".

Legitymację podpisał prezydent Barciszewski, starosta Julian Suski i komendant placu kpt. Henryk Głowacki. Jest na nim również pieczątka Zarządu Miejskiego, Starosty Grodzkiego i Komendy Garnizonu.

Dokument udostępnił nam historyk, dr Andrzej Bogucki. - Odnalazłem go niedawno w swoich zbiorach. Prawdopodobnie jest to jeden z ostatnich dokumentów sygnowanych przez prezydenta Barciszewskiego. Otrzymałem go od mojego przyjaciela Feliksa Władyszewskiego w grudniu 1987 roku.

W wydanej w 1929 r. "Książce adresowej miasta Bydgoszczy" odnaleźliśmy nazwisko szofera. Wtedy Kazimierz Jezuit mieszkał przy ul. Hermana Frankego 9 (dziś Stary Port).

Przed wojną w Straży Pożarnej pracował Stanisław Rospęk. - Mogę tylko powiedzieć, że nazwisko szofera Kazimierza Jezuita nie jest mi obce - powiedziała nam pani Lidia Żukierska, z d. Rospęk, córka pana Stanisława.

Nie wiemy, jak zakończyła się wyprawa po wchłaniacze. Liczymy jednak na Czytelników, wierząc, że będą mogli coś w tej sprawie dopowiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska