Gdyby nie promocja książki Marcina Wałdocha o karnawale "Solidarności" w Chojnicach, to 35. rocznica porozumień sierpniowych przeszłaby w mieście bez echa. Autor, który urodził się w latach 80., żartobliwie zaznaczył, że inspiracją do pisania na temat wydarzeń z lat 1980-1981 była próba dowiedzenia się, kto odpowiada za to, że one były takie, a nie inne...Sam nie był ani uczestnikiem, ani świadkiem dziejowej zawieruchy, a więc podstawą były dla niego relacje członków "Solidarności" i archiwa. Najpierw miał powstać tylko skromny artykuł, ale rzecz się rozrosła i teraz w nakładzie 150 egzemplarzy czeka na czytelników.
- Recenzowałem to dzieło - zdradził obecnym na promocji prof. Jacek Knopek. - I moja recenzja była pozytywna. Sam kiedyś miałem zamiar zabrać się za ten temat, ale nie wyszło. Niemniej cieszę się, że rzecz powstała. Jest historycznie bardzo poprawna, wdzięczna edytorsko i wyróżnia się naukową zawziętością.
Marcin Wałdoch zdradził, że inspiracją do zatytułowania książki stał się motyw wojny postu z karnawałem z Kaczmarskiego, bo przecież tytuł powinien być chwytliwy. Z kolei podtytuł już bardzo precyzyjnie sytuuje badawcze zainteresowania autora.
- Myśmy jako chojniczanie też walczyli o wolność i niepodległość - mówił Wałdoch. - W mieście nie było tradycji oporu wobec władzy, bo nie było dużych zakładów pracy, ale w latach 70. one powstały, a aspiracje robotników rosły. To był fascynujący okres i wielki ferment polityczny, rodziło się społeczeństwo obywatelskie. I to wszystko zostało drastycznie przerwane.
Dawni członkowie "Solidarności", którzy przyszli na spotkanie w Miejskiej Bibliotece Publicznej dziękowali za pracę. - Jeszcze wiele jest do pokazania - zachęcał Wałdocha Zbigniew Reszkowski. - Ta książka jest oparta na faktach, a nie na wypocinach i gloryfikowaniu własnych zasług - chwalił Jerzy Wawrzyniak, który przypominał, że "Solidarność" nie walczyła o stanowiska i dla zaspokojenia ambicji. - Czekałem na tę publikację - wyznawał Leszek Redzimski. - To będzie na pewno kij w mrowisko. Dziś zarwę noc, bo będę czytał...
Zapytaliśmy Marcina Wałdocha, co sprawiło mu największą trudność podczas pisania monografii "Solidarności". - Paradoksalnie to, co wydawało mi się najłatwiejsze, czyli kontakt z członkami "Solidarności" - odpowiedział. - Zdobycie ich zaufania i zachęcenie do rozmowy. A jeśli chodzi o dostęp do materiałów, to nie było problemu.
Klimat spotkania wzbogacił występ zespołu "Szeptem", który przypomniał "Mury" i "Naszą klasę" Jacka Kaczmarskiego. I tylko to, że w bibliotece było gorąco jak w piecu, zepsuło nieco aurę. Gdzie jest klimatyzacja!!!!
Czytaj e-wydanie »