Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Cieślak i jego siedem pucharów. "Tomasz Gollob musiał odejść z reprezentacji. Dla jej dobra"

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Tak Polacy świętowali zdobycie Drużynowego Pucharu Świata w Lesznie
Tak Polacy świętowali zdobycie Drużynowego Pucharu Świata w Lesznie Jarosław Pabijan
Nie będziemy dominować wiecznie. Cieszmy się chwilą i dalej pracujmy nad przyszłością - mówi Marek Cieślak, trener złotej reprezentacji Polski.

Nie nudzą się panu te złote medale w Drużynowym Pucharze Świata. To już siódmy...

A gdzie tam, takie rzeczy nigdy się nie nudzą.

Pierwszy raz pana drużyna wygrała w 2007 roku, co ciekawe - także w Lesznie. W ciągu tych dziesięciu lat był jakiś jeden szczególny turniej dla pana?

Każde zawody, każdy medal ma swoją historię. Pewnie, że najlepiej pamięta się te dramatyczne finały. Wiele emocji było w 2009 roku, gdy spadł deszcz i długo przegrywaliśmy. Wtedy w zasadzie ostatnia seria przesądziła o naszym zwycięstwie i Tomasz Gollob na motocyklu Krzysztofa Kasprzaka. Dramatycznie było również Pradze, gdy do ostatniego biegu walczyliśmy o złoto.

Teraz w Lesznie takich emocji aż nie było. Odjechaliście rywalom i to nie tylko w tym turnieju.

Ten turniej tak łatwo wyglądał jedynie z perspektywy trybun. Kiedyś o złoto walczyły cztery drużyny, wszystkie nawzajem odbierały sobie punkty, a jeden słaby wyścig jeszcze nie był problemem. Znacznie trudniej zbudować przewagę i wygrać, gdy w finale dwie drużyny walczą o złoto, a dwie pozostałe odstają. Musieliśmy w sześciu kolejnych wyścigach wygrywać ze Szwedami, żeby trochę odskoczyć. Potem joker: dobry zawodnik z korzystnego pola wygrywa za 6 punktów i znowu jest prawie remis.

Czyli żaden z tych siedmiu złotych medali nie jest jakiś szczególny?

Powiem inaczej: każdy jest szczególny i wyjątkowy, bo o każdym można napisać historię i moglibyśmy długo opowiadać. Dla mnie ważna jest jedna rzecz: z zupełnie innym zespołem zaczynałem sukcesy i z zupełnie innym wygraliśmy w ostatnią sobotę. To znaczy, że nic nie jest przypadkiem, a każdy sukces był efektem wspólnej i ciężkiej pracy.

Najtrudniejszym zadaniem było stworzenie mistrzowskiej drużyny bez Tomasza Golloba?

Ta sytuacja na pewno nie była łatwa, ani dla mnie, ani dla Tomasza, ani dla reprezentacji. Pamiętam to jak dziś: 2013 rok, Częstochowa, pogoda deszczowa. Tomasz nie był wtedy w pełni sił po upadku na motocrossie i uznałem, że lepiej postawić na Patryka Dudka w półfinale. Sprawdził się i pojechał także na finał. Zrobił się mały smród, padło wiele niepotrzebnych słów, z wieloma osobami do dziś zresztą nie rozmawiam.

Trudno się dziwić. Wcześniej nikt sobie nie wyobrażał polskiego zespołu bez Tomasza Golloba.

Tak samo było ze skokami narciarskimi. Był Adam Małysz i wiele osób mówiło, że jak przestanie skakać, to skończy się reprezentacja Polski. Zawsze mówiłem, że sport nie uznaje próżni i za chwilę będą inni. Tomasz był cały czas w centrum zainteresowania, swoją wielkością, historią i legendą przytłaczał młodszych. Wiedziałem, że jego następcy muszą rozwinąć skrzydła i wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Moment nie był najlepszy, może nie tak to powinno się odbyć, ale uważam, że nie było innego wyjścia. Tomasz ciągnął nasz żużel przez wiele lat, zwłaszcza w tych najtrudniejszych czasach, ale wszystko ma swój początek i koniec. Trzeba było to zrobić dla dobra polskiego żużla.

Od 2001 roku najlepsza reprezentacja na żużlu wyłaniana jest w formule Drużynowego Pucharu Świata. I bez wątpienia najlepsza w historii tych rozgrywek jest Polska. Przez ostatnich kilkanaście lat biało-czerwoni wywalczyli 11 medali - 7 złotych, 3 srebre i 1 brązowy. Po pierwszy triumf sięgnęli w 2005 roku we Wrocławiu, a jak toczyła się rywalizacja od tej pory - możecie przypomnieć sobie oglądając naszą galerię - od wspominanego wrocławskiego złota aż do ubiegłorocznego triumfu w Machesterze. To były lata wielkich zwycięstw, zaciętej walki i zwrotów akcji, wielkich postaci czarnego sportu i ogromnych emocji.

Od Wrocławia do Manchesteru - triumfy Polaków i wielkie emoc...

Teraz kandydatów do kadry jest aż nadmiar. Miał pan jakieś wątpliwości przy wyborze drużyny?

Było dużo szumu o Piotra Pawlickiego, wiem o tym. Nie śledzę mediów, nie czytam artykułów w prasie. Z prostego powodu: głos zabierają tam ludzie, którzy nie mają wiedzy, nie znają sytuacji zawodników i tego, co się dzieje za kulisami zespołu. Za reprezentację odpowiadam wyłącznie ja i kieruję się swoimi osądami.

Czyli od początku chciał pan postawić na czwórkę z Grand Prix?

W pewnym momencie pojawiła się opcja z Hampelem. On jednak dopiero dochodzi do formy, ja skład musiałem ustalić dwa tygodnie przed finałem. To było tuż po wygranej Piotra w Grand Prix Łotwy. Trafiały się później słabsze występy, ale przecież wszyscy mają takie w trakcie sezonu. Wiem o tych chłopakach trochę więcej: kto jest odporny na presję, kto poradzi sobie z odpowiedzialnością w najważniejszym wyścigu, bo muszę zakładać, że do takiego dojdzie. Na trybunach siada 20 tysięcy kibiców, którzy oczekują jednego koloru: złota. Naprawdę, nie jest łatwo znieść tak wielki stres i podołać tym wszystkim oczekiwaniom. Dlatego nigdy nie patrzę na pojedyncze zawody. Widzę tych chłopaków na treningach i muszę sprawić, aby się nie bali, a żeby ta presja stałą się jeszcze dodatkową motywacją. I chyba się udało, bo na „Smoku” nikt nie wyglądał na sparaliżowanego.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE

Kieruje się pan tym swoim przysłowiowym nosem czy może to kwestia szczęścia?

Szczęście jest niezbędne w sporcie, ale można mieć raz na jakiś czas. Pewnie, że uważam się za szczęściarza. Nie dlatego jednak, że wygrałem Puchar Świata, ale dlatego, że mam kupę lat na głowie, a zdrowie dopisuje. Czasami jedziemy z młodszymi kolegami 70 km na rowerach ze średnią prędkością ponad 30 km/h i daję radę. To jest prawdziwe szczęście. W żużlu miałem go tyle, co i pecha. Kiedyś we Wrocławiu Hancock nie dojechał mi na finał, potem w Tarnowie przed półfinałem połamało mi się trzech chłopaków i przegrałem z Unią Leszno..

Potrafi pan jednak wydobyć z zawodnika coś, czego nie pokazywał w innym klubie.

Trzeba wiedzieć, co danemu zawodnikowi przeszkadza, aby pokazał cały swój potencjał. W relacjach trener - sportowiec zrozumienie problemu jest najważniejsze, potem można szukać sposobu na jego pokonanie.

Kibice żartują, że moglibyśmy wystawić dwie drużyny w Drużynowym Pucharze Świata i obie stanęłyby na podium.

Z tym akurat się nie zgadzam. Proszę mi podać skład takiej drugiej drużyny.

Na przykład taka: Hampel, Kołodziej, Protasiewicz, Przemysław Pawlicki

Zgodzę cię co do Hampela i może Pawlickiego. Ale już Kołodziej i Protasiewicz bywali w kadrze przez szereg lat i różnie to wychodziło. Pamiętajmy o jednej ważnej rzeczy: mistrzostwa to nie liga, to jest najwyższy poziom motywacji i walki na torze. Niektórych zawodników to po prostu deprymuje i pozbawia wielu atutów. Oni wcale nie muszą być słabsi technicznie czy gorzej przygotowani od Janowskiego czy Dudka. Różnica polega na tym, że niektórzy przy takiej presji jadą na 120 procent, a inni są w stanie dać tylko 60 procent. Bardzo cenię Protasiewicza, to świetny zawodnik i facet, ale w trudnych sytuacjach się spalał. Dlatego z tą wielką konkurencją do reprezentacji byłbym ostrożny.

Nie martwi się pan o kondycję żużla poza Polską? Kilkanaście lat temu wygrywaliśmy z Crumpem, Rickardssonem czy Sullivanem, teraz z Worrallem, Kudriaszowem czy Sundstroemem, z całym szacunkiem dla tych zawodników. Będzie z kim wygrywać za kolejną dekadę?

To nie są moje zmartwienia. Były lata 70. i królowali Anglicy. Drużyna z Peterem Collinsem czy Johnem Louisem lała nas bez litości. Potem nadeszła era Amerykanów, po nich rządzili Duńczycy, którzy przez jakiś czas totalnie zdominowali światowy żużel. Teraz nadeszła nasza era. Niech inne federacje zabiorą się do roboty i pomyślą, jak nas dogonić. Ostrzegam jednak, że ten złoty okres wcale nie musi trwać wiecznie. Nie myślmy sobie, że mamy to dane na wiele lat. To jest żużel. Jedna kontuzja, druga i będzie problem, bo młodzieży u nas wiele nie widać. Więc cieszmy się chwilą i dalej pracujmy nad przyszłością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska