- Jeszcze analizuje pan rundę jesienną, czy bardziej skupia się na przygotowaniach do wiosny?
- Praktycznie już obie sprawy są zamknięte.
- Znajduje pan jakieś wytłumaczenie różnej postawy zespołu u siebie i na wyjazdach.
- To problem leżący wyłącznie w sferze mentalnej. Do meczów wyjazdowych i z teoretycznie słabszymi rywalami podchodziliśmy inaczej. Mieliśmy przewagę; te mecze były do wygrania, lecz brakowało determinacji, mentalności zwycięzcy. Musimy nad tym popracować.
- Z psychologiem?
- Nie wiem czy psycholog jest akurat potrzebny całej drużynie, raczej poszczególnym piłkarzom na seansach indywidualnych. Sami musimy pracować nad koncentracją.
- Mecz przeciwko Olimpii Grudziądz jest taką cezurą. Potem już nie udało się odzyskać wcześniejszej wysokiej dyspozycji.
- Statystyka tak pokazuje, ale my nie graliśmy w następnych meczach dużo gorzej. Inne drużyny podchodziły do nas bardziej zmobilizowane. Skupiały się na defensywie i kontratakach. Tak grającym przeciwkom trudniej strzelić gola. Poza tym zabrakło nam skuteczności, bo sytuacji było bez liku.
- Tej skuteczności najbardziej zabrakło w Słubicach i u siebie w meczu z Rakowem.
- Te mecze bolą podwójnie, bo w tych samych kolejkach tracił punkty Ruch Radzionków i mogliśmy doścignąć lidera.
- Właśnie co było większą bolączką: słaba skuteczność czy też gra w defensywie?
- U siebie straciliśmy tylko trzy gole, więc znowu wracamy do tych feralnych wyjazdów. Większość straconych bramek byłą wynikiem błędów indywidualnych przy stałych fragmentach gry. Więc znowu możemy mówić o braku koncentracji. Jeśli chodzi o ofensywę, to generalnie nie potrafiliśmy się przystosować do panujących warunków boiskowych. Chcieliśmy grać swoją, ładną piłkę, a nie było ku temu warunków. Trzeba było używać prostych środków w dążeniu do celu. Poza tym niekiedy za bardzo pewni podchodziliśmy do meczów, choćby w Grudziądzu.