- Dzwonią do mnie rodzice dzieci, które chodzą na basen, są nadal pełni niepokoju - mówi Mariusz Brunka. - I nie ma się co dziwić. Powtórne zamknięcie pływalni świadczy o tym, że sprawa jest poważna. Może trzeba było dać więcej czasu, by rzecz zbadać. I nie namawiać do chodzenia na basen.
Brunka mówi, że dotarły do niego informacje, że wojewódzki sanepid złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez zarządcę pływalni.
Ale działacze PChS odżegnują się od tego, że w głowie mają zamykanie pływalni na amen. - Na pewno nie mamy takich intencji - tłumaczy Jacek Studziński. - Moi synowie dzięki pływalni nauczyli się pływać. Dzięki temu, my, rodzice, jesteśmy spokojniejsi, że jak jadą nad wodę, nic się im nie powinno stać...To jest bardzo ważna rzecz, żeby basen był.
Studziński podkreśla, że trzeba jednak przede wszystkim zadbać o to, by było tam bezpiecznie. - Wierzę, że jeśli będą potrzebne fundusze, by przywrócić tam standardy, to radni zgodzą się na takie wydatki - mówi.
A Mariusz Brunka dodaje, że nie może być tak, że prezes basenowej spółki ukrywa przed mediami informacje, które dotyczą sytuacji pływalni. Takie wiadomości - o skażeniu wody - powinny jak najszybciej dotrzeć do mieszkańców. Niepokoi go też to, że miasto dysponuje sprzecznymi wynikami badań.
Może już czas, by to Miejskie Wodociągi miały akredytację do ich przeprowadzania w swoim laboratorium?