
Według mundurowych matka i jej córeczka utopiły się dziś do południa. 27-latka przyjechała do lasu, zostawiła fiacika na leśnej drodze i dalej poszła nad jezioro.

W pobliżu tragedii, w "maluchu", policjanci znaleźli list pożegnalny 27-latki.

Ponieważ przy brzegu zostały rzeczy, w tym klapki osoby dorosłej, policja uznała za zasadne rozpocząć poszukiwania w wodzie drugiej osoby.
Strażacy, niedaleko brzegu, wyłowili kolejne ciało, 27-latki, matki dziecka, dziewczyny pochodzącej z niedalekiej wsi.

Jeden z mieszkańców Pniew powiedział "Pomorskiej", że tego samego fiacika i tę dziewczynę z dzieckiem widział na tej samej drodze wczoraj wieczorem (ok. 20-21). - Zdziwiłem się, co tu robi - stwierdził. - Wysiadała z samochodu, pomagałem nawet odpiąć małą z fotelika, taką blondyneczkę. Zapytałem, gdzie idzie. Mówiła, że nad jezioro. Dałem spokój. A ona poszła z dzieckiem w stronę wody.
Ten sam chłopak, a jego znajomi potwierdzają, mówi, że to była fajna dziewczyna. - Pracowała w sklepie odzieżowym w Żninie - stwierdzili.
- Miała partnera, ale chyba coś ostatnio się nie układało. Ona była u rodziców.