Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka z małym dzieckiem pomieszkiwała w Bydgoszczy, wyjechała. "Przerażające, jak łatwo dziecko może zniknąć z systemu"

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Matka z małym dzieckiem tuła się bez stałego miejsca zamieszkania. W ciągu kilku miesięcy przebywała w hostelu i dwóch tymczasowych ośrodkach
Matka z małym dzieckiem tuła się bez stałego miejsca zamieszkania. W ciągu kilku miesięcy przebywała w hostelu i dwóch tymczasowych ośrodkach pixabay
Bydgoszcz, Szczecinek, Syrkowice, Poczernin. To miejsca, w których przebywała w ostatnich miesiącach matka z 11-miesięcznym obecnie synem. W Bydgoszczy działania kontrolne, tzw. przyjaznego patrolu zlecił MOPS. Wcześniej zgłaszano tam podejrzenia zaniedbywania dziecka.

Zaczęło się od awarii samochodu w drodze do Torunia. Matka (nie podajemy jej prawdziwych danych z uwagi na bezpieczeństwo), nazwijmy ją Paulina, zatrzymuje się ze swoim 11-miesięcznym synem w jednym z bydgoskich hosteli. Jest z nimi jeszcze Rafał (imię również zmienione), partner Pauliny. Jest 7 września 2023 roku.

Pobyt w hostelu jest opłacony do 28 września. Dwa dni po przybyciu na miejsce wyjeżdża Rafał. Mały dostaje gorączki, ktoś z pracowników hostelu doradza matce, by poszła z dzieckiem na pogotowie. Zgadza się, ale wykupuje tylko część przepisanych leków, bo rzekomo "lekarka głupia, takiemu małemu dziecku tyle leków dać".

Dziecko śpi, matka idzie do sklepu

11 września dochodzi do sytuacji, którą pracownicy hostelu uznają za alarmującą. Matka wychodzi na zakupy i zostawia malucha samego w pokoju hostelowym. Później, jak wynika z relacji, tłumaczy, że "przecież spał", a ona nie będzie go "wszędzie ciągnęła". Dzień później Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bydgoszczy zostaje zawiadomiony w sprawie podejrzenia zaniedbań.

- Kiedy mały był u nas, miał 11 miesięcy, a wciąż tylko leżał - słyszymy od jednego z pracowników hostelu.

Pierwsza wizyta pracownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy nastąpiła 13 września. Pracownica ośrodka zawiadamia tzw. przyjazny patrol. To zespół złożony z pracownika socjalnego i policjanta, który składa niezapowiedzianą wizytę. Dwa dni później wraca Rafał, który - jak się okazało - przebywał chwilowo za granicą. Na miejsce dociera po raz pierwszy wspomniany "przyjazny patrol" z bydgoskiego MOPS-u. 19 września dochodzi do kolejnej sytuacji, którą pracownicy hostelu odbierają jako alarmującą: Matka jedzie załatwić coś na inne osiedle, a małego zostawia pod opieką Rafała. Mężczyzna, tak wynika z opisu pracowników, rzekomo jest pijany. Ktoś z obsługi wpada do pokoju, by uspokoić dziecko.

Nocna awantura

21 września para z dzieckiem udaje się do innej części Bydgoszczy, gdzie są umówieni z kupcem na popsute auto. Paulina wraca do hostelu około godziny 23 z synkiem. Później dociera jej partner. Jest pijany, dochodzi do awantury, bo nie zostaje wpuszczony do środka. Matka z dzieckiem zostają przeniesieni do innego pokoju. Tej nocy na miejsce jest wzywana policja.

Następnego dnia Rafał niszczy drzwi, demoluje pokój. Paulina z małym chowa się w łazience. Ostatecznie mężczyzna ucieka, zanim na miejsce dojeżdża policja. Przyjazny patrol z MOPS-u zjawia się po raz kolejny. Matka ma po ich wizycie płakać. Twierdzi, że "odbiorą jej dziecko".

- Prawda jest taka, że pani z MOPS-u była najbardziej zainteresowana losem tego malucha. Problem w tym, że teraz Pauliny nie ma już w Bydgoszczy - słyszymy.

Matka z dzieckiem wyjeżdżają z miasta 26 września. Jakiś czas później w hostelu zjawia się dzielnicowy, pyta o kobietę. Podobno w sądzie założono sprawę "o wgląd w sytuację dziecka".

- Ta pani nie była naszą klientką. Faktycznie, zatrzymała się w hostelu w związku z wypadkiem losowym, z awarią auta. Pracownicy hostelu zadzwonili do naszego pracownika socjalnego - mówi Marta Frankowska, rzecznik prasowy MOPS w Bydgoszczy. - Pracownice hostelu były zaniepokojone sytuacją. Ale ona nie dotyczyła zaniedbań, jeśli chodzi o dziecko, tylko nieporadności kobiety. Na miejscu zjawił się pracownik socjalny i nie stwierdził absolutnie żadnych oznak zaniedbania dziecka, ani tego, by było maltretowane. Miało zabezpieczone wszelkie niezbędne artykuły, które są takiemu maluszkowi potrzebne.

Marta Frankowska potwierdza, że mimo to, zgłoszono sprawę przyjaznemu patrolowi. - Pracownik zachował się czujnie, nie znał tej pani - podkreśla rzeczniczka MOPS-u. - Doszło do wizytacji.

Matka miała, między innymi pokazać książeczkę zdrowia dziecka, w której odnotowano szczepienia i wizyty lekarskie. - Nie było sygnałów wskazujących, że ona w sprawuje opiekę nad dzieckiem w niewłaściwy sposób.

26 września Paulina opuszcza hostel i wyjeżdża z miasta. Tu też kończy się rola bydgoskiego MOPS-u. Partner kobiety jeszcze pod koniec roku trafia do zakładu karnego. Na początku roku wiadomo, że kobieta trafia do ośrodka prowadzonego przez Fundację Małych Stópek, w Syrkowicach. Czy znajduje się tam też pod opieką lokalnego ośrodka pomocy społecznej?

Zniknie z "radaru" opiece społecznej?

- Nie mogę udzielić żadnej informacji na temat tego, kto u nas przebywa. Z oczywistych względów - mówi pracownia fundacji.

Wiadomo, że kolejnym i ostatnim miejscem pobytu Pauliny jest dom w Poczerninie. Niegdyś działał jako Dom Miłosierdzia "Betania" i był prowadzony przez Caritas. - Poczernin został przekazany fundacji - mówi ks. Krzysztof Łuszczek, rzecznik prasowy Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.

- Czy instytucje publiczne tam, lokalnie wiedzą o tej kobiecie i dziecku? - dopytuje jeden z naszych rozmówców. - Przerażające jest to, jak łatwo dziecko może zniknąć z systemu i nikt nie będzie go szukał.

Co wiadomo dalej w sprawie? Z Bydgoszczy informacja na temat Pauliny trafia do fundacji To Ja - Dziecko im. Kamilka Mrozka z Częstochowy. Potwierdza to Piotr Kucharczyk, założyciel fundacji. Zaznacza, że nie jest upoważniony do udzielania szerszych informacji.

Fundacja kontaktuje się z "Małymi Stópkami". W końcu odzywa się prezes fundacji Małe Stópki, ks. Tomasz Kancelarczyk: - Pani jest u nas. Ma tu dach nad głową, wyżywienie, wszelkie niezbędne środki. Ma swój pokój. Pani nie jest naszą podopieczną, my po prostu udzielamy jej schronienia. Z tego, co wiem, zamierza opuścić ośrodek w Poczerninie. Będę próbował ją zatrzymać. Zaznaczam, że co do opieki nad małym z jej strony, podczas pobytu u nas, wszystko wygląda dobrze. Ale co będzie, kiedy wyjedzie? Strach, że zniknie z radaru opiece społecznej.

Anna Ładniak, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Stargardzie: - Wiemy o kobiecie, która przebywa w Poczerninie. Nie mieliśmy stamtąd niepokojących sygnałów dotyczących opieki nad dzieckiem.

Co będzie dalej? - Powinna się zgłosić do ostatniego miejsca zameldowania, tam lokalne instytucje powinny ją gdzieś umieścić - dodaje kierownik.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Matka z małym dzieckiem pomieszkiwała w Bydgoszczy, wyjechała. "Przerażające, jak łatwo dziecko może zniknąć z systemu" - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska