Sportowiec Regionu 2012 w plebiscycie "Gazety Pomorskiej" jest jeszcze w ośrodku szkoleniowym w Spale. W przerwie między treningami udało się nam z nim chwilę porozmawiać.
- Przepraszam bardzo, ale staram się wyciszyć i nie chcę wdawać się w dyskusję o moich szansach - powiedział nam Adrian. - Kibicom proszę przekazać, że forma jest niezła, zdrowie dopisuje i liczę na dobry występ. Każdy medal będzie super. Trzymajcie kciuki!
Czołowi sztangiści w spalskich lasach szukają spokoju, chcąc uniknąć przedstartowej gorączki. - Jeszcze wieczorem robimy ostatni mocny trening, a jutro wieczorem ruszamy do Wrocławia. Wyjechał już Zwarycz, w czwartek dojadą najciężsi - Kasabijew, Bonk i Dołęgowie - przekazał we wtorek Jerzy Śliwiński, klubowy trener braci Zielińskich.
Wygrywa głowa
Właśnie w Adrianie Zielińskim, Marcinie Dołędze z Zawiszy Bydgoszcz i Arsenie Kasabijewie upatruje się medalowych szans dla Polski. Jak z tą presja radzą sobie sztangiści?
- Nie myślimy o tym. Staramy się wymyślać różne dziwne rzeczy, żeby zająć głowę. Adrian powtarza, że dźwigają mięśnie, ale wygrywa głowa. To klucz do sukcesu - zauważył trener.
Adrian i Tomasz, a szczególnie starszy z braci, złoty w Londynie, po starcie w igrzyskach olimpijskich przez wiele miesięcy byli "na topie", chociaż poznali też cienie sławy. Sponsorzy się... nie znaleźli, przyplątały się kontuzje, "wizyty w zakładach pracy" trzeba było pogodzić z nauką i ciężkim treningiem.
- Łatwo nie było, ale sztangiści to twardziele. Najgorzej, że zdrowie zaczęło szwankować. Adrian przyjął (boleśnie) komórki macierzyste, na początku marca miał naderwane więzadło w mięśniu czworogłowym i przygotowania nie wyglądały tak jak powinny. Na szczęście talent i ciężka praca dały efekt. W mistrzostwach Polski do 94 kg zdobył złoto z wynikiem 385 kg; ponadto zaliczył czysto sześć podejść. To dobry prognostyk - przyznał Śliwiński.
W dwójkę do Rio?
Tomasz po niezłym występie w IO marzy o wejściu na stałe do światowej czołówki 94 kg, a celem jest jeszcze lepszy występ w IO w Rio de Janeiro w 2016 r.
- Przy dużym wsparciu Adriana i trochę moim stać go na wiele. Adrian chce przejść do wyższej kategorii, bo męczy się już w 85 i musi zbijać wagę, więc bracia w Brazylii mogą wystartować w jednej kategorii, lecz to odległa perspektywa. Tomka stać we Wrocławiu nawet na 5-6. miejsce z wynikiem w granicach 380-390 kg, ale jemu też ostatnio przyplątała się kontuzja kręgosłupa i jakoś nie może dojść do siebie. Zobaczymy... - zapewnił szkoleniowiec mroteckich zawodników.
Na co stać Adriana, który w 2010 r. w Turcji był mistrzem świata, rok później w Paryżu brązowym medalistą, zaś przed rokiem mistrzem olimpijskim?
- Adrian będzie walczył, ale każdy medal będzie go cieszył. Rywale są znakomici, z czołówki nie ma tylko Irańczyka Rostamiego. Medal powinno dać 380 kg. W rwaniu ma "życiówkę" 174, ale stać go na kilogram więcej, co byłoby rekordem Polski. W podrzucie będziemy dysponować tyle, ile będzie wymagała sytuacja podczas rywalizacji. Myślimy, że 203-208 kg powinno wystarczyć. To będzie taktyczna rozgrywka - zdradził Śliwiński.
Dołęgę poskładali
Adrian wystartuje w piątek o 17.00, Tomasz w sobotę o 17.00, a w niedzielę od 13.00 do walki przystąpi Marcin Dołęga w 105 kg (transmisje w TVP i TVP Sport). Ostatnio narzekał na bóle wszędzie, gdzie tylko można, głównie kolan i kręgosłupa.
- To twardy człowiek. Trochę doszedł do siebie. Stać go na wielki wynik. Na razie udało się go - mówiąc żartem - poskładać. Mam nadzieję, że w niedzielę jego organizm nie odmówi posłuszeństwa i Marcin odbije sobie ostanie niepowodzenia - nie krył Jerzy Śliwiński.