Dariusz Bebyn z Prokuratury Bydgoszcz-Północ dokładnie wyjaśnia decyzję o pozostawieniu napastnika na wolności: - Nie mamy informacji, że mężczyzna był wcześniej karany. Do tego przyznał się do winy, złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze, a do tego zadeklarował zapłatę na rzecz poszkodowanego - tłumaczy prokurator.
Dodaje, że w tej sytuacji areszt byłby niezgodny z obowiązującymi regułami prawa oraz polskim i międzynarodowym orzecznictwem sądowym. - Pamiętajmy też, że areszt tymczasowy nie jest karą. Jego zadaniem jest zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania. A o karze decyduje przecież sąd - wyjaśnia Dariusz Bebyn.
Ale 19-letni nożownik na pewno nie uniknie kary. Prokuratura postawiła mu bowiem trzy zarzuty - wybryku chuligańskiego, stosowania gróźb karalnych oraz uszkodzenie ciała skutkujące leczeniem do siedmiu dni. Za dwa z nich mężczyźnie grozi do dwóch lat więzienia.
Do tego na 19-latka nałożono tzw. dozór policyjny oraz zakaz kontaktowania się z ofiarą.
Przypomnijmy, że do napadu doszło w samo południe we wtorek, na jednej z bydgoskich ulic, kiedy na drugą stronę jezdni przechodzili dwaj tenisiści klubu Gwiazda Bydgoszcz - Wiktor Franc i Artur Białek. Obaj o mały włos nie zostali potrąceni przez rozpędzoną mazdę kierowaną właśnie przez 19-letniego Oskara. Według relacji sportowców panowie "zmierzyli się wzrokiem", ale na tym się nie skończyło. Kierowca mazdy zatrzymał auto, wysiadł z niego i z nożem ruszył w ręku ruszył na przechodniów. Białek uciekł.
Takiego szczęścia nie miał jednak Wiktor Franc, który ostatecznie został ugodzony nożem w plecy. Napastnik wsiadł do samochodu i odjechał. Raniony sportowiec trafił natomiast do szpitala, gdzie został pozszywany. Niewiele zabrakło, żeby ostrze noża przebiło mu płuco.
Czytaj e-wydanie »