Eksplozja nastąpiła w dyżurce żeńskiego zakładu karnego w lipcu ubiegłego roku. Ranne zostały trzy osoby: zamachowiec, jego żona, po którą przyszedł do pracy oraz przypadkowa osoba. Małżeństwo w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Kobieta w wybuchu straciła dwie kończyny.
Ciągle nie wiadomo co popchnęło Sławomira G. do tak desperackiego czynu. Małżeństwo miało problemy rodzinne.
Nie potrafi wytłumaczyć jak doszło do wybuchu
Śledztwo w sprawie się wydłuża i do tej pory prokuratura nie postawiła mężczyźnie żadnych zarzutów. - Aresztowany od kilku dni przebywa pod obserwacją specjalistów oddziału psychiatrycznego zakładu karnego w Szczecinie - mówi Agnieszka Reniecka, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu. - Mężczyzna twierdzi, że nie chciał detonować granatu, a jedynie postraszyć żonę. Nie potrafi wytłumaczyć jak doszło do eksplozji.
Areszt jeszcze do 5 czerwca
Sławomir G. był już badany przez psychiatrę, ale nie stwierdzono czy mężczyzna jest poczytalny. Teraz pod obserwacją specjalistów pozostanie do połowy maja. Sąd przedłużył areszt wobec podejrzanego do 5 czerwca.