Orkiestra im. Johanna Straussa będzie w Grudziądzu popularna do końca świata i jeszcze dłużej...
Zawsze, kiedy przyjeżdża do Grudziądza, ma liczną publiczność. Tak było również podczas koncertu karnawałowego w teatrze. Publiczność wiedziała, że może liczyć na profesjonalnych muzyków, prowadzonych przez Marka Czekałę, który bawi również konferansjerką - z humorem i niezmienną elegancją. Zabawa z Orkiestrą im. Johanna Straussa z Bydgoszczy jest zawsze w dobrym tonie.
Nie mogło zbraknąć sztandarowych utworów słynnego, austriackiego kompozytora, które wprowadziły pogodny nastrój.
Wkrótce wyszli na scenę soliści. Marcela Wierzbicka od razu ujęła publiczność słynnym przebojem "Ja się boję sama spać", pojawiając się w... szlafroku. Paweł Krasulak rozruszał zaś widzów innym przedwojennym przebojem "Gdybym ja miał cztery nogi".
Kto siedzi podczas takiego koncertu w pierwszym rzędzie - ma szansę na potańczenie z artystami. Raz bowiem Marcela Wierzbicka porwała do tańca pana z 1. rzędu (gdy śpiewała "Przetańczyć całą noc"), a pod koniec koncertu - Paweł Krasulak ruszył w tany z jedną z pań.
Marek Czekała ze swoją orkiestrą wypełnił wieczór utworami, które publiczność znająca się na muzyce - ceni i lubi oraz potrafi je wspólnie zaśpiewać. Tym razem - oprócz tego, że nuciła sobie znane arie, miała okazję... pomiauczeć oraz poszczekać (przy "Serenadzie jamnika").
Poza tym - nie było leniuchowania w fotelach! Artyści poderwali publikę do wstawania z krzeseł - miała naśladować orkiestrę, na znak dyrygenta. Był "miauczący" duet kotów (Marcela Wierzbicka i Emilia Czekała).
Zabrzmiały najpiękniejsze walce i rytmy węgierskie.
Publiczność nie wypuszczała artystów ze sceny
Grudziądzanie gorąco bili brawo Pawłowi Krasulakowi, który imponował nie tylko głosem, ale też aktorską interpretacją utworów. Szarmancki, z werwą, znakomicie wcielił się np. w hiszpańskiego byczka, podczas arii o Barcelonie, zaś Marcela Wierzbicka nie rozczarowała publiczności ani głosem, ani karnawałowymi kreacjami.
Nie było marazmu, tylko prawdziwie karnawałowy wieczór, który publiczność przedłużała jak mogła, doprowadzając do kilku bisów...