Kwiatkowski pojechał do Szwajcarii po ponad miesięcznej przerwie w startach. Od razu podkreślił, że nie jest w optymalnej formie, ale mimo wszystko jego forma budziła niepokój. Mistrz świata odpadał od peletonu na byle podjeździe, na najtrudniejszym etapie w środę był 138., wyprzedzając jedynie siedmiu kolarzy, w klasyfikacji generalnej traci ponad godzinę do lidera Thibauta Pinota (FDJ).
W piątek jednak Kwiatkowski pokazał, że forma idzie w górę i na Tour de France może być optymalna. Torunianin uciekł zaraz po starcie w towarzystwie trzech innych kolarzy. Przewagi nie mieli wielkiej, w porywach do 4 minut. 60 km przed metą była to już zaledwie minuta, ale Kwiatkowski z kolegami bronili się do ostatniego kilometra, mimo że niesamowite tempo głównej grupy nadawali kolarzy Tinkoff Saxo i Katiuszy.
Tuż przed metą Kwiatkowski próbował jeszcze sam ruszyć do przodu. Bronił się jeszcze chwilę przed pędzącym peletonem, do zwycięstwa zabrakło mu raptem 400 m. Ciężka praca Katiuszy opłaciła się, bo na mecie pierwszy był ostatecznie Norweg z tej grupy Alexander Kristoff. Liderem pozostał Pinot.
Dla Kwiatkowskiego sprawdzianem formy będzie niedzielna czasówka w Bernie (34,5 km), która zakończy wyścig w Szwajcarii.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje