Mariusz ma 37 lat, a jest bezdomny od siedmiu. Wszystko mu się posypało, jak domek z kart. Domek, tzn. jeden pokój w rozwalającej się kamienicy na Okolu, też.
Miesiąc temu mężczyzna wszedł w cichy układ ze swoją dawną sąsiadką ze swojej starej kamienicy. On zjawia się u niej około godz. 22. Ona otwiera mu drzwi do tzw. składziku w podwórku. I on tam nocuje.
Ma starą kołdrę i stary budzik, który co wieczór nastawia. Przed godz. 6, zanim lokatorzy z kamienicy zaczną wychodzić, musi się wymknąć. Wróci około godz. 22. I tak ma co noc.
Ten bezdomny woli koczować w takich warunkach niż słyszeć o schronisku. - Ja tam już byłem i dlatego wiem, że nie wrócę - twierdzi Mariusz.
Przeczytaj także: 300 bezdomnych bydgoszczan woli spać wszędzie. Byle nie w schronisku
Regulamin w placówce
W mieście jest około 200 osób bezdomnych, które - tak samo, jak Mariusz - unikają schroniska. Główny powód: w placówce obowiązuje zakaz picia alkoholu, a oni przeważnie od wódki są uzależnieni.
Straż miejska, jak co roku, przygotowuje mapę bezdomności. - Zaznaczamy na mapie Bydgoszczy punkty, w których najczęściej przebywają bezdomni - informuje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik SM.
Taki punkt to np. pustostan, klatka schodowa, szałas, garaż, przyczepa kempingowa. Nawet kryjówka pod ziemią. To w nich koczują ludzie. Zimą też.
Przeczytaj także: Syndrom dnia poprzedniego, czyli "wytrzeźwiałka" od środka
Adresy jak kryjówki
- W tym roku zaznaczyliśmy na mapie 18 miejsc, w których przebywają 34 osoby. To o kilka mniej miejsc niż przed rokiem. Aktualizujemy je, ponieważ czasem z dnia na dzień te miejsca się zmieniają - dodaje Bereszyński.
Bezdomni mają to do siebie, że zwykle każdą noc spędzają gdzie indziej. Mają też to do siebie, że do współpracy są bardziej skłonni, gdy zimniej na dworze.
- Im większy mróz, tym częściej zgadzają się na to, żeby przewieźć ich do schroniska - kontynuuje rzecznik bydgoskiej straży.
Mundurowi mogą - bez zgody bezdomnego, jeśli ten jest w stanie wskazującym - zawieźć go do Punktu Pomocy Osobom Nietrzeźwym.
Funkcjonariusze nie mogą natomiast nikogo zmusić do tego, aby poszedł do schroniska. Wtedy, podczas kontroli, bezdomny musi podpisać municypalnym oświadczenie, że rezygnuje z otrzymania pomocy.
Rezygnacje czasem kończą się tragedią. W ostatnią wigilijną noc wybuchł pożar w opuszczonym budynku gospodarczym przy ul. Gołębiej na Górzyskowie. Zginęła para bezdomnych, która przez kilka miesięcy tam koczowała. To 41-letnia kobieta i jej 51-letni konkubent. Ona była w zaawansowanej ciąży. Dziecka nie dało się uratować.
Ich kolega, trzeci bezdomny, zdążył uciec. Gdy przyjechała policja, on i tak nie zgodził się na przewiezienie do schroniska. To powiedział i dalej sączył tanie wino.
Czytaj e-wydanie »