Mieszkańcy Bursztynowa i okolicy mogą być z siebie dumni. Sprawdzian z solidarności, wzajemnego wsparcia i oporu przed negatywnymi dla nich skutkami działań gminy - zdali celująco.
Na początku lutego zorganizowali spotkanie, na którym głośno zaprotestowali przeciwko likwidacji szkoły w Bursztynowie. A w piątek przybyli na sesję rady gminy, na której głosowano nad uchwałą w sprawie zamknięcia placówki. Przed głosowaniem radni zaproponowali, aby mieszkańcy ponownie wypowiedzieli się w kwestii likwidacji.
Chcą szkoły a nie miejsca do organizowania biesiad
- W całej tej sprawie chodzi o oszczędności. Dlaczego jedynym złotym środkiem na uzdrowienie finansów w gminie są cięcia w oświacie? - zapytał Paweł Czaczkowski, przedstawiciel rodziców. - Przed chwilą zapowiedział pan kolejną inwestycję w gminie. Budowę miejsca do grillowania za niemałe pieniądze. Uważam to za niedorzeczne: z jednej strony zamykanie szkoły, z drugiej budowanie miejsca na biesiady.
- Proszę nie wprowadzać ludzi w błąd. Rozmawialiśmy o alternatywnych sposobach na oszczędności. Wprowadziliśmy cięcia w budżecie. Zaczęliśmy od siebie - odpowiedział wójt Ireneusz Maj.
Głos próbowali zabrać także inni mieszkańcy, ale początkowo nie chciał się zgodzić na to przewodniczący rady Ryszard Tyszko: - Nie będziemy tu robili zebrania wiejskiego. To jest posiedzenie rady gminy.
- To dyskryminacja! - odparował Henryk Czaczkowski, sołtys wsi Białobłoty.
- Do czego to doszło, żeby sołtysi nie mogli się wypowiedzieć? - szeptali mieszkańcy.
Przeczytaj również: Zlikwidujcie nam szkołę! - proszą mieszkańcy Stronna. - To Karta Nauczyciela zabija naszą szkołę!
Ostatecznie przewodniczący udzielił głosu sołtysowi. - Tu nie chodzi tylko o zamknięcie szkoły! Ten budynek to dla naszych czterech okolicznych wsi centrum kultury - przekonywał pan Henryk. - A poza tym żadna szkoła nie przynosi zysków. Do każdej trzeba dopłacać.
Wójt podczas spotkania kilka razy przekonywał, że nie chce likwidować podstawówki. - Ale uchwała intencyjna o likwidacji, taka groźba zamknięcia, pomoże nam poszukać dodatkowych środków na działanie szkoły. Chcę się zwrócić o wsparcie do właściciela farmy wiatrakowej - zapewniał Ireneusz Maj. Winą za sytuację obarczał też rządzących państwem. - To polityka państwa zmusza nas do zamykania szkół!
Ludzie wstali i odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego
- Dzieci w kraju ubywa, a co nam rząd oferuje?! Pigułkę "dzień po" - zagrzmiał radny Włodzimierz Łącz. Ostatecznie jednak on i pięciu innych radnych poprało uchwałę o zamknięciu szkoły. Ośmiu radnych było przeciwnych. Jeden się wstrzymał.
Kiedy wiadome już było, że uchwała przepadła, mieszkańcy zaczęli bić brawa, a jeden z seniorów zaintonował Mazurka Dąbrowskiego. Wszyscy powstali i po chwili hymn śpiewała większość zgromadzonych w sali.
Odrzucenie uchwały poirytowało wójta. Nerwowo kreślił coś na kartce i gładził wąsa. Ale po chwili zaczął zapewniać: - Aby uratować tę szkołę podejmę kroki bez wsparcia tej uchwały. Gratuluję rodzicom oporu. Jestem z wami! Naprawdę nie jestem waszym wrogiem i nie chciałem likwidacji podstawówki w Bursztyowie, a jedynie prawnego wsparcia potrzebnego do jej uratowania. Wiele teraz zależy od was drodzy mieszkańcy. Abyście promowali tę placówkę, ściągnęli do niej dzieci z innych gmin. Jeśli będzie trzeba, to podstawimy bus. I będziemy obserwować szkołę jak się rozwija.
Jak takie deklaracje komentowali po spotkaniu mieszkańcy? - Szczyt hipokryzji wójta. Gdybyśmy nie stawili oporu, już byśmy nie mieli szkoły.
Czytaj e-wydanie »