Dawno temu, bo w roku 1966 zabrano kilku mieszkańcom Szosy Kotomierskiej po kawałku ziemi, na przyszłą drogę - opowiada radny Patryk Mikołajewski. - Sprawa tej drogi wróciła w grudniu zeszłego roku. Wtedy to burmistrz zaprosił mieszkańców Szosy Kotomierskiej na spotkanie w sprawie planowanej ścieżki rowerowej wraz z chodnikiem wzdłuż Szosy Kotomierskiej. Gdyby doszło do realizacji tej inwestycji, to fryzjerka, szklarz czy sklep ogrodniczy zostaliby bez dojazdu do swych posesji.
Za zrobienie dojazdów żądano od nich 30 tys. zł. Dokładnie za podsypanie gruzu pod ścieżkę, by mogły przez nią przejeżdżać samochody... Dodam, że ten projekt nigdy nie był konsultowany z mieszkańcami. Działania burmistrza nazwali oni szantażem i przyszli do mnie prosić o pomoc - opowiada Mikołajewski.
Próbował najpierw przekonać ratusz. Nie udało się. Zwrócił się więc do innych radnych. Uciułali 21 tys. zł z budżetu gminy, którym dysponują bezpośrednio radni. - Dzięki temu mieszkańcy Szosy Kotomierskiej nie zapłacą już po 6 tys. zł, ale po 1125 zł - mówi Patryk Mikołajewski.
Radnym, którzy pomogli, dał słowo, że w ich wsiach zorganizuje pokazy rycerskie. Wszak Mikołajewski jest rycerzem. Najważniejsze, że Szosa Kotomierska w tym roku doczeka ścieżki. Z wjazdami.