Projekt planu dla ulicy Brodnickiej, Dworcowej i Słuchajskiej został ukończony. W styczniu był publicznie prezentowany. Mimo że zorganizowano spotkanie mieszkańców tych ulic z urbanistą w dzień roboczy o godz. 10, to przybyło na nie kilkudziesięciu mieszkańców, którzy zgłaszali zastrzeżenia i uwagi. - U nas na osiedlu domów jednorodzinnych przy ul. Brodnickiej dopuszczono zabudowę szeregową, wysoką na 10 m, choć można tu budować maksymalnie dwie kondygnacje, według studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Tak wysokich budynków nie ma na osiedlu. Jak to się ma do budynków osiedla domów tartacznych, których wysokość nie przekracza 6 m? Dlaczego urbanista nie uwzględnia sąsiedztwa? W projekcie planu zakazuje się nasadzania wysokich roślin, by nie zasłaniać widoków i szanować chroniony krajobraz, a jednocześnie umożliwia się zabudowę szeregową wysoką na 10 m. To jest hipokryzja – mówi mieszkaniec ulicy Brodnickiej.
- Wprowadzenie zabudowy szeregowej spowoduje znaczący wzrost liczby mieszkańców, a wszystko to na obszarze chronionego krajobrazu. Bez sensu jest tworzyć fikcyjne plany obszarów chronionej przyrody, wydając publiczne pieniądze na ich opracowanie – mówi inny mieszkaniec.
- Nasza ulica przeszła gruntowną modernizację z pieniędzy unijnych. Jest to nowa bezpieczna ulica. Zwiększenie gęstości zaludnienia spowoduje konieczność przebudowy ulicy. Trzeba będzie położyć nową instalację wodno-kanalizacyjną. To ogromne wydatki. Czy stać miasto na taką inwestycję, gdy spłaca kredyt? Czy mieszkańców Golubia-Dobrzynia czekają podwyżki podatków od nieruchomości i innych opłat, np. za wywóz śmieci? – pytają mieszkańcy.
O warunki zabudowy dla szeregowca przy Brodnickiej w październiku 2015 r wystąpił były starosta Wojciech Kwiatkowski. Inwestycja miała zostać zrealizowana na działce byłego sekretarza powiatu Rafała Malinowskiego. - Do dnia dzisiejszego inwestor nie uzyskał pozwolenia. Właściciel działki czterokrotnie odwoływał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Toruniu. Jednak SKO kierowało sprawę do Urzędu Miasta do ponownego rozpatrzenia. Otrzymaliśmy informację z SKO, że ostatnie odwołanie ze względu na skomplikowany charakter sprawy rozpatrzone zostanie po ustawowym terminie, do 19 maja – mówi mieszkanka.
W projekcie planu zagospodarowania jest więcej zapisów, które kłócą się z tym co jest obecnie, co zakłada studium. Obiekcje mieszkańców budzi m.in. fakt, że zmienione mają być zapisy dotyczące terenów biologicznie czynnych. Dotychczas było to minimum 40 procent. Urbanista proponuje, by było to nie więcej niż 40 procent. - To zapis, który ma ułatwić powstawanie na naszym osiedlu budynków dużych, wielorodzinnych – oburzają się mieszkańcy, którzy złożyli protest do urzędu. Korzystają też z usług kancelarii prawnej. Uzyskali opinie instytucji i stowarzyszeń, które także widzą zagrożenie i możliwość zniszczenia strefy chronionego krajobrazu. - Nie otrzymaliśmy wyjaśnień co do naszych uwag, ani tych na spotkaniu, ani tych pisemnych. Rada Miasta w porządku obrad jednej sesji miała uchwałę w sprawie zmiany studium, by je dostosować do nowego planu zagospodarowania. Zgodnie z porządkiem obrad, dyskusja była możliwa dopiero po uchwałach. Poprosiłem o zmianę tego porządku. Ostatecznie uchwałę zdjęto – mówi mieszkaniec.
Urbanista na uwagi mieszkańców miał odpowiedzieć Radzie Miasta. - Wiemy, że rozpatrywano tylko część naszych postulatów. Dlatego chcemy spotkać się z radnymi, przedstawić cały problem. Przez biuro rady przekazaliśmy informacje o terminie spotkania – w poniedziałek o godz. 18 w sali sesyjnej. Liczymy, że zostaniemy potraktowani poważnie. Chcemy załatwić sprawę ugodowo. Jeśli się nie da, jeśli ten plan zostanie przyjęty w takiej wersji, wkroczymy na drogę sądową, która na wiele lat może zablokować plan zagospodarowania dla trzech ulic w mieście – ostrzegają mieszkańcy.
Do tematu wrócimy, przedstawiając odpowiedzi drugiej strony, radnych i władz miasta.
INFO Z POLSKI - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju (05-11 maja 2017)