Para wspólnie wychowuje sześcioro dzieci w wieku 4, 6, 8 i 15 lat. Wśród dzieci są też bliźnięta, mają po 8 i 15 lat. Na mieszkanie z zasobów miejskich rodzina czeka od blisko 15 lat. W ciągu ostatnich miesięcy marzenie o własnym kącie stało się jeszcze bardziej silne.
- 9 sierpnia zeszłego roku przeszła nad Lipnem wichura, która uszkodziła dach kamienicy - wspomina Ewelina Wojciechowska. - Nagle zrobiło się ciemno. Wiatr uszkodził dach, jego poszycie zostało zerwane.
Na miejscu interweniowała straż pożarna. Straty oszacowała na około dwa tysiące złotych. - Z tego co wiem, budynek ma kilku właścicieli, sprawy spadkowe nie są w tym przypadku uregulowane - dodaje pani Ewelina. - Nieruchomością opiekuje się pewna pani. Od 8 lat tu mieszkamy. Regularnie płacimy czynsz, 500 zł, a wszystko tu się dosłownie sypie. Budynek jest niedoinwestowany. Po wichurze dach naprawiono, ale w mojej ocenie prowizorycznie. Boję się, że wiosną, latem problem się powtórzy. Boję się o nasze dzieci. Sierpniową wichurę bardzo przeżyły, były bardzo przestraszone.
Państwo Ewelina i Maciej podkreślają, że nie tylko dach jest problemem - wilgoć, okna, drzwi, klatka schodowa, brak ocieplenia - to kolejne.
Boimy się o nasze dzieci...
Skontaktowaliśmy się z kobietą, którą opiekuje się nieruchomością. - Nikogo na siłę nie trzymam - mówi. - Inni lokatorzy są zadowoleni. Jeśli wykonywali jakieś większe remonty, to wówczas rozliczaliśmy to w czynszu. Na większe inwestycje budynku nie mam pieniędzy. Bieżące utrzymanie jest bardzo kosztowne.
Rozmawialiśmy też z powiatowym inspektoratem nadzoru budowlanego w Lipnie. Jak powiedział nam Andrzej Jasiński, po wichurze rzeczywiście był problem. Właściciel został zobowiązany do naprawy dachu, z czego w ocenie PINB się wywiązał. Sprawa została zamknięta.
Otwarta jest jednak nadal dla państwa Eweliny i Macieja. Rodzina starała się wynająć coś innego, ale bezskutecznie.
- Chętnie byśmy wynajęli coś w podobnej cenie - tłumaczy Maciej Szaplik, partner pani Eweliny. - Ale gdzie nie dzwonimy, to jesteśmy skreśleni na starcie.
Nikt nie chce wynająć mieszkania rodzinie z sześciorgiem dzieci.
Rodzina liczyła, że w tej sytuacji pomogą władze miasta. Ewelina Wojciechowska udała się więc ostatnio z prośbą o pomoc do burmistrza.
- Jesteśmy naprawdę w bardzo trudnej sytuacji - zaznacza pani Ewelina. - Pan burmistrz powiedział, że lokalu dla naszej rodziny nie ma. Naprawdę nie wiem, gdzie mamy się podziać. Przecież jakieś rozwiązanie tej sytuacji znaleźć się musi - dodaje ze łzami w oczach kobieta.
Przypomnijmy, że lista oczekujących na lokal z zasobów miejskich jest długa, liczy około trzystu osób.
- Znam sprawę tej konkretnej rodziny - mówi w rozmowie z nami Paweł Banasik, burmistrz Lipna. - Niemniej jednak mamy jak inne samorządy problemy z lokalami komunalnymi, socjalnymi. Ich liczba jest niewystarczająca w stosunku do chętnych.
- Ciągle słyszymy to samo, a gdzie mamy się podziać? Na kupno mieszkania nas nie stać - kwituje pani Ewelina.
Emerytury dla matek. Sprawdź, o co w tym chodzi!