Wczoraj przed rodzinnym domem Ryszarda Milczewskiego - Bruna w Grudziądzu jego syn, Sławomir przeczytał fragment wiersza "Dziedzictwo", poświęconego Edwardowi Stachurze: "...Trynko, żyło moja i dziedzictwo, tu worek królików, mlecz i Gorgula..." (ów Gorgula to był dokuczliwy sąsiad). Przypomniał, że jego ojciec był poetą na wskroś grudziądzkim. A teraz docenianym w Polsce i na świecie. Właśnie dobre recenzje zyskała w USA kiążka Milczewskiego-Bruna "Mamo, przyszedłem straszyć" i chce ją mieć Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie. A w Grudziądzu? Do wczoraj była cisza. Czasem wiersz Bruna pojawiał się w konkursach poezji, ale w mieście nie było śladu po twórcy.
Od wczoraj na domu rodzinnym przy ul. Paderewskiego 18 jest tablica pamiątkowa. Tu się wychował, ale urodził w kamienicy obok, która spłonęła w czasie wojny. Absolwent Technikum Rolniczego, zbyt biedny, aby studiować, pracował, aby żyć. I pisał poezję. Od pierwszego wiersza "Starość dłoni", przez debiutancki tomik "Brzegiem słońca" i kolejne, zyskiwał dobre recenzje i nagrody literackie. Do jego tekstu Marek Grechuta śpiewał piosenkę "Gdzieś w nas". Bruno utonął w 1979 r w jeziorze w Nowej Wsi Szlacheckiej, na oczach uczestników Toruńskiego Maja Poetyckiego. Podobno nastąpił nagły skurcz mięśnia sercowego...
Także wczoraj pierwsi lokatorzy wprowadzili się do domów przy ul. Milczewskiego - Bruna i Edwarda Stachury. Sławomir Milczewski mówi szczęśliwy: - Ojciec pisał: prowincjo, macocho! A jednak Grudziądz, w którym wyrósł, docenił go.