https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miłosierdzie syndyka

Adam Lewandowski
Zawiniła gmina, spóźnił się sąd, bezduszny okazał się syndyk, błędy popełniła pani notariusz. I od miesiąca 13 rodzin pogorzelców, zamiast w komunalnym, mieszka w prywatnym domu.

     W Gniewkowie sześć lat temu spłonął dom przy ul. Cmentarnej. Gmina postanowiła pogorzelców umieścić w biurowcu upadającej już wtedy Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska". Adaptacja budynku przy ulicy Inowrocławskiej kosztowała 300 tysięcy złotych. Mieszkania nie są duże. Dwa pokoiki, wspólna łazienka na wspólnym korytarzu, wspólne też kuchnie. Niektórzy aneks kuchenny zrobili w przedpokoikach. - Ciasno, ale można żyć. Urząd zapewniał, że w tym biurowcu będziemy tylko chwilowo. Obiecywał nam mieszkania w bloku. Ale bloki rosły dla innych - skarżą się pogorzelcy. - A teraz, patrz pan, wziął nas kamienicznik za grosze. Gdybyśmy wiedzieli, co się święci, to w trzynastu sami byśmy uzbierali 58 tysięcy i wykupili nasz dom. To tylko po kilka tysięcy na rodzinę.
     - A ja chciałem od syndyka wykupić swoje za 30 tysięcy - mówi Krzysztof Kowalski. - Złożyłem pisemną ofertę. Odrzucił, bo zależało mu tylko na sprzedaży domu w całości.
     Gmina nie dopełniła
     
Gmina przejęła budynek, wpisała go nawet do swych zasobów komunalnych, zapomniała tylko z GS-em załatwić formalności związane z przekazaniem obiektu. Po wyborach samorządowych w roku 1998 nowe władze przypomniały sobie o domu pogorzelców. - Dopisaliśmy swe wierzytelności w księgach wieczystych - _mówi burmistrz Marian Stysiał. - Ale "na hipotekę wszedł" już Urzęd Skarbowy i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Chcieliśmy dogadać się z nimi: odpiszcie się z księgi, przekażemy wam za to zobowiązania, które ma wobec nas GS w wytwórni wód gazowanych... Ale inowrocławska "skarbówka" nie dała się przekonać.
     10 marca 2000 roku Urząd Gminy w Gniewkowie wystąpił do Sądu Rejonowego w Inowrocławiu o wpisanie prawa do pierwokupu budynku. Gminna Spółdzielnia już wtedy upadała, a prezes został likwidatorem.
     Sąd ślimaczył
     
Zapis o prawie pierwokupu budynku dla Zarządu Gminy znalazł się w księgach wieczystych dopiero 27 listopada 2001 roku. Sąd potrzebował na rozpatrzenie wniosku aż półtora roku. A gmina widząc, że likwidator nie robi nic, by uratować choć część majątku, zgłosiła do tegoż sądu wniosek o ogłoszenie upadłości GS. Temida upadłość załatwiła szybko i likwidatora zastąpił syndyk masy upadłościowej. A temu zależało już tylko na tym, by majątek GS-u - więc i dom pogorzelców - sprzedać natychmiast.
     Syndyk wystąpił o oszacowanie wartości budynku. Biegły wycenił go na 140 tys. zł. Ukazały się ogłoszenia prasowe o przetargu, ale nikt do niego nie przystąpił. Również do drugiego, kiedy to wartość domu obniżono do 104 tys. zł.
     Syndyk jak błyskawica
     
Syndyk 29 listopada ub.r., a więc dwa dni po wpisie w księgach wieczystych o prawie pierwokupu dla Zarządu Gminy, uzyskał zgodę sądu na sprzedaż nieruchomości poniżej jej ceny wyszacowanej przez biegłego. Na trzecim przetargu, do którego stanął tylko jeden oferent, "pogorzelcy poszli" za 58 tysięcy złotych.
- A myśmy sądzili, że skoro mamy zagwarantowane prawo do pierwokupu, to syndyk domu nie sprzeda - żali się burmistrz. Mieszkańcy dowiedzieli się o sprzedaży, gdy ekipa remontowa nowego właściciela przyszła malować klatki schodowe. W Gniewkowie zawrzało. Lokatorzy pobiegli do radnych, sprawa stanęła na Zarządzie Gminy.
     8 stycznia tego roku u pani notariusz w Inowrocławiu syndyk spisał z nabywcą umowę sprzedaży. Gmina otrzymała ją tydzień później.
     Notariusz nie sprawdziła
     
Burmistrz Stysiał potrząsa nad biurkiem trzymanym w ręku aktem notarialnym.
- Pisze w nim - mówi - że "zarejestrowany został wniosek o wpis prawa pierwokupu", gdy to prawo już w księgach wieczystych było od 27 listopada ub.r. Jest też oświadczenie syndyka, że nie było żadnego naszego zażalenia na postanowienie sądu, zezwalające na sprzedaż budynku poniżej ceny oszacowanej przez biegłych. Jak mogliśmy zażalić się, jeśli tego zezwolenia nikt nie widział na oczy?! Przyzwoitość nakazuje, by w tak delikatnej sprawie, jak sprzedaż domu z pogorzelcami, syndyk kontaktował się z Zarządem Gminy!
     Syndyk Janusz Foremski:
- Pogorzelcy to problem gminy, nie mój. Ja tylko mam sprzedać i oddać pieniądze wierzycielom. Za każdą cenę? Towar jest tyle wart, ile daje kupiec. Kowalski faktycznie chciał nabyć, ale tylko jedno mieszkanie. Nie wpłacił wadium.
     Co komu grozi
     
Wpis o prawie pierwokupu też syndyka Foremskiego nie interesuje. Bo został dokonany już po ogłoszeniu upadłości. Przyzwoitość? - _No cóż
- mówi. - Gmina wiedziała, że sprzedaję, mogła stanąć do przetargu. Wydała 300 tysięcy na remont budynku i miała go jeszcze kupić?
     Do błędu poczuwa się tylko notariusz Małgorzata Steppa. Faktycznie, swą wiedzę o budynku oparła na wypisie z księgi wieczystej z czasów, gdy nie było w niej adnotacji o prawie pierwokupu. - Gminie nic nie grozi - mówi. - Jeżeli zapis o pierwokupie został dokonany zgodnie z prawem, to umowa sprzedaży staje się nieważna.
     Bo nie można winić gminy za to, że z wnioskiem o wpisanie prawa do pierwokupu wystąpiła przed ogłoszeniem upadłości, której sama się domagała, a sąd dokonał wpisu już po jej ogłoszeniu. Gmina wystąpiła ostatnio o zawieszenie dokonania zmian właściciela w księdze wieczystej. I sąd w Inowrocławiu na to zawieszenie się zgodził. Do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy trafił też wniosek o unieważnienie aktu notarialnego. - Otrzymaliśmy właśnie pismo o wniesienie 400 złotych tytułem opłaty sądowej - mówi burmistrz Gniewkowa. Swych racji u Temidy próbuje dochodzić również syndyk Foremski. Też wystąpił do sądu.
     Mieszkańcy domu przy ulicy Inowrocławskiej w Gniewkowie nadal płacą czynsz do Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Boją się właściciela prywatnego jak ognia. Na pewno podniesie czynsze. Ich los leży teraz w rękach sądu.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska