Zobacz wideo: Przy ul. Królowej Jadwigi będą nowe mieszkania
Wykup mieszkania w Bydgoszczy
Bydgoszczanka ma syna. I ma pracę. Do szczęścia brakuje im własnego mieszkania. Mieszkają w komunalnym, znaczy: gminnym. Gmina, czyli Bydgoszcz, umożliwia najemcom wykup mieszkań. Tak też miało stać się w przypadku kobiety. Nie stało.
W jej bloku prawie wszyscy lokatorzy wykupili mieszkania od miasta. W 2013 i ona była na dobrej drodze do wykupu.
- Po kilku latach oczekiwania, we wspomnianym 2013 roku, podpisałam z Urzędem Miasta Bydgoszczy protokół z negocjacji. Po spełnieniu wszelkich warunków mogłam zostać właścicielem mieszkania, które jest jeszcze gminne, a w którym od lat mieszkam z synem - wspomina obecnie 35-latka.
Pieniądze za wykup mieszkania na koncie urzędu miasta w Bydgoszczy
W 2015 roku przelała na konto ratusza ponad 20 tysięcy złotych. Tyle miało kosztować mieszkanie z uwzględnieniem 90-procentowej bonifikaty. To żaden wyjątek. Tak stanowią przepisy. Bydgoszcz zezwala najemcy na wykup mieszkania komunalnego za 10 procent ceny rynkowej.
- Urzędnicy potwierdzili otrzymanie przelewu ode mnie - dodaje czytelniczka. - Pozostało czekać na spotkanie z notariuszem. Ono natomiast 3 godziny przed planowanym rozpoczęciem zostało odwołane przez pracownika urzędu miasta. Do dzisiaj nie doszło do skutku, chociaż według pracownika ratusza cała sprawa miała zostać zakończona za 2, maksymalnie 3 miesiące. Minęło tyle lat, a sprawa utknęła.
Pech. - Sąsiadka, która 2 czy 3 tygodnie przede mną składała wniosek, przebrnęła przez procedurę bezproblemowo. Od lat cieszy się swoim „M”. Mnie do śmiechu nie jest.
Nie bez przyczyny zrezygnowano ze spotkania, mającego doprowadzić do finału.
- Pani notariusz, prowadząca sprawę, krótko przed tym spotkaniem dopatrzyła się, że sąd odmówił założenia księgi wieczystej dla mojego mieszkania - wyjaśnia 35-latka. - To z powodu toczącej się wtedy od pół roku sprawy sądowej, dotyczącej sprostowania części wspólnej naszego bloku.
O tym, na czym polega prostowanie udziałów w nieruchomości, mówi Magdalena Marszałek, rzecznik Administracji Domów Miejskich w Bydgoszczy. - Inwentaryzacja wraz z prostowaniem udziałów odbywa się w budynkach wspólnot mieszkaniowych, w których współwłaściciele posiadają niezgodne udziały w częściach wspólnych, zarówno na potrzeby samych wspólnot, jak i gminy Bydgoszcz, prowadzącej postępowanie w sprawie sprzedaży lokali mieszkalnych, użytkowych czy gruntów.
Pomiary faktyczne a prostowanie udziałów w nieruchomości
Pani rzecznik kontynuuje: - Inwentaryzacja polega na przedstawieniu faktycznych pomiarów nieruchomości, które ze względu na zmieniające się przepisy oraz nowoczesne techniki mierzenia mogą się różnić względem pierwotnych, czyli wykonywanych tradycyjnymi metodami. W wielu budynkach, na przestrzeni lat doszło także do licznych przebudowań i remontów, które należy uwzględnić, a które to istotnie wpływają na zmieniające się powierzchnie, zarówno pojedynczych lokali, jak i części wspólnych danej nieruchomości.
Na początku procedury w drodze przetargu wyłoniona zostaje firma wykonująca inwentaryzację, tzn. pomiary. Miasto za to zapłaci. - Po pomiarze, jeżeli żaden właściciel lub najemca nie wnosi uwag, dochodzi do notarialnego sprostowania udziałów poszczególnych lokali, w efekcie do zmian w księgach wieczystych - zaznacza Magdalena Marszałek.
A najemczyni zaznacza, że u niej ten etap nie nastąpił. - Przygotowanie przez urzędnika Wydziału Mienia i Geodezji umowy, wiedząc, że może ona nie zostać zrealizowana, jest w moim odczuciu oszustwem.
Wydział Mienia i Geodezji Urzędu Miasta Bydgoszczy nie ma sobie nic do zarzucenia
Urząd miasta nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nie usłyszałam słowa „przepraszam”. Co więcej, przedstawiciele ratusza w kilku pismach, w tym od dyrektora Wydziału Mienia i Geodezji, wręcz domagali się ode mnie wydania dyspozycji zwrotu wpłaconej kwoty tytułem wykupu. Gdybym zezwoliła na taki ruch ze strony miasta i ono oddałoby mi pieniądze, temat pewnie byłby zamknięty, a wykup niemożliwy.
W ratuszu zasłaniali się też nawałem pracy. Twierdzili: - Czas realizacji wniosków o nabycie lokali mieszkalnych uzależniony był m.in. od ich liczby, która w latach 2011-2014 wpłynęła do urzędu i wyniosła niemal 1400 sztuk. Zatem bezsprzecznym jest, że liczba determinuje taki, a nie inny czas jego realizacji.
- Ale nikt po wpłacie na konto gminy tytułem wykupu mieszkania nie czeka na rozstrzygnięcie tylu lat, co ja.
- W toku prowadzonej korespondencji jeden z urzędników potwierdził, że wycena mojego mieszkania została dokonana na podstawie, uwaga!, zdjęć wykonanych przez pracownika rzeczoznawcy i dokonanej 2 lata wcześniej wyceny.
Niedoszła właścicielka 3-pokojowego mieszkania szukałam pomocy w różnych instytucjach. - Zwróciłam się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Zleciło przeprowadzenie kontroli wewnętrznej. Nie dopatrzono się nieprawidłowości.
Urzędnicy z bydgoskiego ratusza działali w dobrej wierze
Napisała również do Ministerstwa Sprawiedliwości. - Przekazało sprawę do prokuratury. Według niej „pracownicy ratusza działali w dobrej wierze”. Potem znowu zwróciłam się do Ministerstwa Sprawiedliwości. W odpowiedzi dostałam poradę, tzn. mam wynająć adwokata i on poprowadzi moją sprawę.
Kwestia przerwanej procedury wykupu lokalu trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który przecież sprawuje kontrolę nad działalnością lokalnej i regionalnej administracji publicznej. - Nadal nic. Mój wniosek o zwolnienie z kosztów sądowych został odrzucony razem z pozwem.
Pojawił się następny wątek. - Wykupu dokonywałam jako samotna matka. Dostarczyłam do urzędu potwierdzenie zrzeczenia się przez byłego małżonka praw do mieszkania. Urzędnicy m.in. właśnie tym zasłaniali się, tłumacząc swoją opieszałość.
O pieniądze, nie tylko te czekające na koncie od lat („te niech czekają”), też chodzi. - Zaciągnęłam kredyt, żeby zdobyć kwotę na wykup mieszkania od gminy. Do połowy bieżącego roku będę go spłacała. Do tego płacę komunalny czynsz, chociaż od 7 lat powinien on być znacznie niższy, ponieważ występuje różnica między stawkami czynszu za mieszkania gminne i prywatne. Tzn., co miesiąc płacę 1130 zł, a gdyby mieszkanie należało do mnie, czynsz wynosiłby około 600 zł.
Rzeczniczka ADM: - W przypadku tej nieruchomości trwa postępowanie sądowe dotyczące korygowania udziałów w częściach wspólnych. Wznowienie wykupów możliwe będzie po ostatecznym skorygowaniu udziałów.
Podobne przypadki chodzą po ludziach. Inna bydgoszczanka też miała plan wykupu mieszkania za 10 proc. - Po śmierci babci zamieszkałam w jej kawalerce - opowiada. - Główny najemca musi spełnić warunki dotyczące wykupu. Jeden z nich to ten, że mieszka przynajmniej 3 lata w lokalu. Dopiero po tym okresie ma prawo starać się o wykup. Odczekałam, wniosek złożyłam.
Myślami wybiegała w niedaleką przyszłość. Marzyła, jak umebluje swoje, tak naprawdę swoje, mieszkanie. Czar prysł. - Dostałam odmowę - mówi. - Urzędnicy wskazują na zmianę przepisów. I na to, że nie ma dokończonej sprawy prostowania udziałów w nieruchomości. Pierwsi lokatorzy z bloku, dzisiaj już emeryci, w latach 70-tych po taniości wykupywali od gminy mieszkania. Prawie wszyscy stali się właścicielami mieszkań, które zajmują. Tylko jakoś mnie właścicielką zostać nie wolno.
Rada Miasta Bydgoszczy decyduje o wysokości bonifikaty do wykupu mieszkań
Bywa, że procenty - tak, właśnie one - psują osiągnięcie celu. Kolejna mieszkanka Bydgoszczy coś o tym wie. - W 2017 roku złożyłam w urzędzie dokumenty z nadzieją na wykup mieszkania. Wtedy bonifikata wynosiła 30 proc. Urzędnik powiedział, że jeśli wstrzymam się teraz z decyzją, to za kilka miesięcy skorzystam. Mówił, że Rada Miasta pracuje nad nową uchwałą, ta zaś będzie korzystniejsza dla przyszłych wykupujących, gdyż umożliwi im wykup mieszkania za 10 proc.
Postanowiła zaczekać. - Fakt, przepisy się zmieniły, lecz na nowych zasadach akurat ja mieszkania już wykupić nie mogę - wzdycha.
